Tydzień upłynął pod znakiem posiedzeń i komunikatów banków centralnych, więc na brak atrakcji nie można było narzekać. Pierwsza połowa tygodnia była dość niemrawa, co oczywiście wynikało z wyczekiwań na sygnały Fedu. W czwartek popyt na krajowym rynku przystąpił do ataku, wykorzystując uprzednią obronę marcowych dołków.

Czytaj więcej

Waluty: dolar najmocniejszy od dwóch tygodni, złoty słabnie

W piątek jednak paliwa do dalszych zwyżek zabrakło i to mimo zakończenia poprzedniej sesji nad okrągłym poziomem 2400 pkt. Od początku piątkowej sesji podaż wzięła sobie to wsparcie za cel. Kupujący bronili się przez pierwszą połowę sesji, ale potem skapitulowali. Końcówka dnia należała już do niedźwiedzi. WIG20 ostatecznie zakończył sesję na poziomie niecałych 2378 pkt, czyli o 1,33 proc. poniżej zamknięcia z poprzedniego dnia. Wynik ten nie wymazał całej zwyżki z czwartku, dlatego suma całego tygodnia jest dodatnia, ale to raczej marne pocieszenie. WIG20 jest daleko w tyle za takimi indeksami jak amerykański S&P 500 czy niemiecki DAX, które co kilka dni wspinają się na nowe rekordy.

Głównym problemem WIG20 w piątek było Dino, które kończyło dzień z blisko 11-proc. przeceną w reakcji na słabsze wyniki kwartalne. Obrót akcjami sieci sklepów sięgnął blisko 0,6 mld zł wobec 1,5 mld zł dla całego WIG20.