Wojna Biedronki z Lidlem przechodzi na kolejny poziom. „To efekt polityki rządów PiS”

Sąd zakazał sieci uderzanie w konkurenta przez plakaty reklamowe, więc Biedronka postanowiła informować swoich klientów na paragonach, iż jest tańsza od konkurencji. Zdaniem ekspertów wojna sieci to też efekt polityki rządów PiS.

Publikacja: 09.03.2024 08:00

Wojna Biedronki z Lidlem przechodzi na kolejny poziom. „To efekt polityki rządów PiS”

Foto: Shutterstock

Wojna największych sieci dyskontowych nie tylko nie uspokaja się, ale przechodzi na kolejne poziomy. Biedronka na kasowych paragonach przez kilka dni informowała klientów, że od 2002 r. jej oferta jest tańsza niż Lidla. Teraz zmieniła przekaz i podaje, że jest tańsza niż "jej droga konkurencja". Czy to efekt interwencji jej rywala? Tego nie wiadomo, ale to zapewne nie koniec.

Na odpowiedź Lidla zapewne nie trzeba będzie dłużej czekać, reklamy porównawcze Biedronki podnoszą ciśnienie w podpoznańskiej centrali tej niemieckiej sieci dyskontowej. Sieci bezpardonowo od kilku tygodni atakują się i naprzemiennie przekonują, powołując na różnego rodzaju badania, że to właśnie ich oferta jest najtańsza.

— Wystarczy uważnie popatrzeć, jaki jest skład koszyków produktów wykorzystywanych do tego typu analiz, by zauważyć, że firmy dobierają do nich to, co akurat jest w promocji, by w danym momencie wypaść lepiej — przyznaje nam jeden z ekspertów z dużej firmy badawczej. Skargi na tego rodzaju praktyki trafiają też do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Czytaj więcej

Biedronka zaszkodziła konkurentowi. Fatalne notowania Dino na giełdzie

Zakaz handlu przyczynił się do wojny Biedronki i Lidla

Eksperci zwracają też uwagę, że konflikt medialny sieci niekoniecznie musi być tym, na co wygląda na pierwszy rzut oka. Toczy się bowiem o umocnienie już bardzo silnej pozycji kanału dyskontowego w Polsce. Cztery sieci go reprezentujące, czyli Aldi, Biedronka, Netto i Lidl, kontrolują już 43,7 proc. wydatków konsumentów. Jak wynika z danych NielsenIQ, jest to 1,8 pkt. proc. więcej niż przed rokiem, ale to nie koniec ich apetytów.

— Strategie dyskontowe obecnie stosują sieci handlowe odpowiadające za ponad 50 proc. rynku, a dołączając do tego mniejsze sklepy w modelach pośrednich należy doliczyć jeszcze nawet 15 proc. — mówi Andrzej Faliński, wieloletni ekspert rynku handlowego, prezes Forum Dialogu Gospodarczego. — Realnie wojna Lidla i Biedronki to skutek uboczny tej sytuacji, kanał dyskontowy umocnił pozycję na rynku, a ich konkurencyjność już jest większa niż innych sektorów — dodaje.

Zmiany idą dalej, gdy inne kanały tracą rynek, dyskonty mają wysoką rotację towaru na półce i wyższe marże, dzięki produktom pod markami własnymi. — Więc przy drożyźnie i kurczącym się rynku one zarabiają na przyszłe czasy, które mają być lepsze dla ich obecnej konkurencji w miarę poprawy sytuacji gospodarczej — mówi Andrzej Faliński. — Ta sytuacja to efekt też restrykcyjnej polityki rządów PiS, choćby zakazu handlu w niedzielę, który dał przywileje wielkim sieciom franczyzowym, a dyskonty zmusił do walki o klienta w piątek i sobotę — dodaje.

Czytaj więcej

Auchan włącza się w wojnę cenową Lidla i Biedronki. Też jest tańszy od konkurencji

W efekcie, o czym pisaliśmy wielokrotnie jako głównym skutku zakazu handlu, małe sklepy wcale na sprzedaży w niedzielę nie zarabiają, choć jako jedyne mogą wtedy działać. Tak chciał im rzekomo pomóc rząd PiS z NSZZ Solidarność, uzasadniając zakaz handlu w niedzielę. Dyskonty wydłużyły tymczasem w piątek i sobotę godziny pracy i wprowadziły istną lawinę dodatkowych promocji sprawiając, że klienci wybierają się na zakupy głównie do nich.

Inne sektory, nawet kojarzone z weekendowymi zakupami hipermarkety, tracą zaś nadal udziały w rynku. Choć wiele badań wskazuje, że to właśnie one jak choćby Auchan, mają relatywnie tańszy koszyk, niż nawet wspomniane sieci dyskontowe. Do tego większy wybór towarów, nie ograniczający się w tak dużym stopniu do marek własnych jak we wspomnianych sieciach.

— Dyskonty przekonały Polaków, że są najtańsze, nawet jeśli niekoniecznie tak jest. Obecna ich walka to realnie głównie marketing, ponieważ obydwie firmy na tym zyskują, a wszystkie pozostałe tracą — przyznaje jeden z ekonomistów.

Wojna największych sieci dyskontowych nie tylko nie uspokaja się, ale przechodzi na kolejne poziomy. Biedronka na kasowych paragonach przez kilka dni informowała klientów, że od 2002 r. jej oferta jest tańsza niż Lidla. Teraz zmieniła przekaz i podaje, że jest tańsza niż "jej droga konkurencja". Czy to efekt interwencji jej rywala? Tego nie wiadomo, ale to zapewne nie koniec.

Na odpowiedź Lidla zapewne nie trzeba będzie dłużej czekać, reklamy porównawcze Biedronki podnoszą ciśnienie w podpoznańskiej centrali tej niemieckiej sieci dyskontowej. Sieci bezpardonowo od kilku tygodni atakują się i naprzemiennie przekonują, powołując na różnego rodzaju badania, że to właśnie ich oferta jest najtańsza.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Wojna cenowa cieszy konsumentów, ale coraz mocniej uderza w firmy handlowe
Handel
Ofiary wojny cenowej. Za szalone promocje ktoś w końcu zapłaci
Handel
Znana japońska marka odzieżowa otwiera pierwszy sklep w Polsce
Handel
Producent sprzętu Thermomix zwiększa sprzedaż
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Handel
Sankcje odcinają rosyjski handel