Pearl Jam zaopiekowali się porzuconym gitarzystą Red Hotów i nagrali dobry album

Pearl Jam po dwóch latach od płyty "Gigaton" z elektronicznymi eksperymentami wydali dobry, gitarowy album "Dark Matter". 2 i 3 lipca zagrają w Berlinie.

Publikacja: 21.04.2024 14:28

Pearl Jam zaopiekowali się porzuconym gitarzystą Red Hotów i nagrali dobry album

Foto: materiały prasowe

W czasach, kiedy Taylor Swift zajmuje po kilka miejsc na szczycie list przebojów, trudno będzie powalczyć o palmę pierwszeństwa Pearl Jam. Wydarzaniem jest już jednak to, że jedyny działający do dziś zespół z nurtu grunge, poza zmianą perkusisty, istnieje w oryginalnym składzie i 35 lat istnienia uczcił wydając dwunastą płytę „Dark Matter”.

Pearl Jam i świetni gitarzyści

Na poprzedniej płycie „Gigaton” z 2022 r. zapragnęli zmian i wprowadzili elektronikę m. in. do singla Dance Of The Clairvoyants”, co wśród fanów gitarowego grania wywołało kontrowersje. Na nowej płycie recydywy elektroniki nie ma, nie powtórzyła się też absencja gitarowych solówek.

Dostajemy ich w wykonaniu Stone’a Gossarda i Mike’a McCready i wiele, są błyskotliwe, porywające, elektryzujące, a przecież nie brakuje też postpunkowych klimatów ze świdrującym nasze uszy pulsującym basem Jeffa Amenta, jak choćby w „Running”. Deklaracją powrotu do czysto gitarowych korzeni jest pierwszy na płycie „Scared Of Fear”, o niepotrzebnie raniących się parach. Dynamiczne „React, Respond”, by nie angażować się w niepotrzebną wymianę ciosów, gdy nie otrzymujemy to, czego nie chcemy, sprawia że otwarcie albumu jest bardzo udane. Pierwsze spokojniejsze dźwięki przynosi „Wreckage”, a liryczny nurt na płycie reprezentuje też „Won’t Tell”, ballada „Upper Hand” i bardzo sympatyczne „Something Special”, w którego skomponowaniu wziął udział Josh Klinghoffer, były już gitarzysta Red Hot Chilli Peppers, którego Pearl Jam przytuliło, gdy Papryczki bezceremonialnie się z nim pożegnały. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Brawo!

Czytaj więcej

Taylor Swift o narkotykowym piekle Florydy na płycie "ratującej życie"

Eddie Vedder czeka na królestwo

Za produkcję albumu odpowiedzialny jest Andrew Watt, który wcześniej przygotował płyty Ozzy’ego Osbourne’a, Iggy’ego Popa The Rolling oraz solową Eddiego Veddera, powstał bardzo solidny album, ale trudno się zgodzić, że najlepszy w dorobku Pearl Jam, co stwierdził Vedder, podkreślając, że nie przesadza. Przesadza, ale najważniejsze, że 59 muzyk jest w świetnej wokalnej formie.

Myślę, że wyzwaniem dla grupy nie jest obsesja zrobienia czegoś lepszego niż choćby debiutancki „Ten”, lecz zadanie zdefiniowane w finałowej, refleksyjnej kompozycji „Setting Sun”, w której Vedder magnetyzuje swoim barytonem, i śpiewa również do siebie:

„Niech twoje dni będą długie aż nadejdzie królestwo (…)

Możemy stać się jednym, ostatnim zachodzącym słońcem

Czy tylko ja się trzymam?

Moglibyśmy stać się ostatnim zachodzącym słońcem

Albo być słońcem o świcie.

Nie blaknijmy”.

I tylko szkoda, że Pearl Jam w tym roku nie zawitają do Polski. Najbliżej nas zagrają w Berlinie 2 i 3 lipca.

W czasach, kiedy Taylor Swift zajmuje po kilka miejsc na szczycie list przebojów, trudno będzie powalczyć o palmę pierwszeństwa Pearl Jam. Wydarzaniem jest już jednak to, że jedyny działający do dziś zespół z nurtu grunge, poza zmianą perkusisty, istnieje w oryginalnym składzie i 35 lat istnienia uczcił wydając dwunastą płytę „Dark Matter”.

Pearl Jam i świetni gitarzyści

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka popularna
Bilety na koncerty Billie Eilish już w sprzedaży
Muzyka popularna
Wrocław chce pobić gitarowy rekord świata
Muzyka popularna
"Putin chce zniszczyć naszą niepodległość". Lider ukraińskiego rocka w Warszawie
Muzyka popularna
Tournee Stonesów. Minimum 800 dolarów za obejrzenie Jaggera z pierwszych rzędów
Muzyka popularna
Pośmiertne spotkanie Floydów. Wkrótce album Gilmoura. Już jest singiel
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił