Wojna, która od momentu bezlitosnego i niczym nieusprawiedliwionego ataku Hamasu na Izrael toczy się w Strefie Gazy, dzieli czasem w sposób absolutnie zaskakujący zachodnie społeczeństwa. Jedni z pełnym przekonaniem i nie bez dobrych, słusznych argumentów całym sercem bronią Izraela. Spotkałem nawet takich, będących w stanie usprawiedliwić każde działanie władz izraelskich, w ich mniemaniu toczą one bowiem słuszną walkę z narodem, który w istocie cały jest terrorystyczny. Inni także z ogromną pewnością siebie i również nie bez racji będą bronić nie tylko Palestyńczyków i ich prawa do samostanowienia (co nie wywołuje wielkich wątpliwości moralnych), ale i działań Hamasu. W ich narracji (choć jej nie podzielam, to potrafię ją intelektualnie zrozumieć) stają się one wyrazem wyższej konieczności i niezbędną walką o niepodległość w starciu z nieludzkim „izraelskim reżimem”.