Samer A., pochodzący z Libanu biznesmen, który decyzją Daniela Obajtka stanął na czele szwajcarskiej spółki Orlenu, Orlen Trader Switzerland (OTS), w rozmowie z RMF FM zapewnia, że "nie otrzymał żadnych zarzutów z prokuratury"
Izraelczycy po ataku mogą zapytać: „A nie mówiliśmy, że Iran jest takim zagrożeniem?”. Ale USA, Wielka Brytania, Francja, a nawet Jordania, które pomogły Izraelowi odeprzeć atak Iranu, teraz nie mogą dopuścić, by Bliski Wschód cały stanął w ogniu.
W piątek wieczorem libański Hezbollah przeprowadził atak rakietowy na Izrael. Potwierdzono, że w stronę północnego Izraela wystrzelono co najmniej kilkadziesiąt rakiet.
Przywódca Hezbollahu, Hassan Nasrallah zasygnalizował, że Hezbollah nie zamierza włączać się w wojnę Izraela z Hamasem, jeżeli Izrael nie zdecyduje się rozszerzyć konfliktu na Liban.
W izraelskim nalocie na Liban zginęła starsza kobieta, a jej mąż został ranny. Małżeństwo, w momencie ataku, przebywało na terenie swojego domu w południowym Libanie. Nalot przeprowadzony został w czwartek rano.
Niektórzy myśląc o perspektywach procesu pokojowego między Izraelem i Palestyną, próbują porównywać te relacje ze stosunkami polsko-niemieckimi po 1945 r. Takie porównania ignorują jednak ważne czynniki kulturowe i religijne różniące obie strony.
Hezbollah ma być w posiadaniu rosyjskich pocisków przeciwokrętowych, które mogą stanowić zagrożenie dla amerykańskich okrętów na Morzu Śródziemnym. Agencja Reutera informuje, że przywódca Hezbollahu miał na myśli rosyjski sprzęt, gdy wygłaszał groźby pod adresem Amerykanów.
Izraelski Ynet podał, że USA przyjęły wersję izraelską, z której wynika, że tragedia na terenie szpitala w Strefie Gazy do którego doszło we wtorek wieczorem, był następstwem uderzenia rakiety Islamskiego Dżihadu, która nie trafiła w cel.
Grupa bojowników Hezbollahu z siedzibą w Libanie przyznała się w niedzielą rano do ataku rakietowego i artyleryjskiego na obszar znany jako Farmy Shebaa, oświadczając, że wyraża „solidarność z narodem palestyńskim”.