Po pokonaniu Elise Mertens, polska tenisistka niedługo czekała na swoją kolejną przeciwniczkę. Może być trochę zaskoczona kim ona jest. W meczu, który rozpoczął się zaraz po spotkaniu liderki rankingu, Emma Raducanu (303. WTA) pokonała w godzinę i 21 minut Lindę Noskovą (31. WTA).
Nie tylko z racji wyższego rankingu faworytką była Czeszka. 19-latka z Vsetinu na Morawach nie tak dawno pokonała Świątek w Australian Open, w którym dotarła do ćwierćfinału. Z Polką stoczyła też wyrównany trzysetowy pojedynek w Miami. W Stuttgarcie łatwo ograła Jelenę Ostapenko.
Emma Raducanu wygrała cztery ostatnie mecze
Ale Raducanu wiosną tego roku zmieniła oblicze. Z zawodniczki, która cierpiała na korcie, przegrywała już na starcie, przerodziła się w tenisistkę energiczną, myślącą i nie przejmującą się chwilowymi kryzysami. W miniony weekend rozegrała znakomite mecze w Billie Jean King Cup z Caroline Garcią i Diane Parry. Przy głośnym dopingu mało przyjaźnie nastawionej do niej francuskiej publiczności w hali w Rouen wytrzymała nerwowo i fizycznie trzy sety.
Czytaj więcej
Liderka światowego rankingu rozpoczyna nowy etap sezonu, na kortach ziemnych. Do tej pory czas spędzony w tym ulubionym dla Polki tenisowym otoczeniu przynosił jej najwięcej spektakularnych zwycięstw.
W Stuttgarcie w środę oddała zaledwie trzy gemy Angelique Kerber. Z Noskovą pierwszego seta wygrała 6:0, a w drugim, gdy wydawało się, że Czeszka już ją dogania, potrafiła wyjść z opresji. Skończyło się 7:5. Brytyjka imponowała swoimi mocnymi uderzeniami, pewnym serwisem i siłą mentalną w najtrudniejszych momentach, które pojawiły się w drugim secie.