Iza Kuna: Romans może trwać i 30 lat

- Napisałam o wielkiej miłości Aleksa i Klary. Ich związek trwa sześć lat. Aleks jest oczywiście żonaty i ma dzieci, ale podobnych historii jest mnóstwo. Sama znam takich kilka – mówi Iza Kuna o bohaterach serialu „Klara", który powstał na podstawie jej książek.

Publikacja: 03.05.2024 11:13

Iza Kuna: Matka nie musi być fajna, matka musi być dobra. Związek z matką jest najważniejszy dla dzi

Iza Kuna: Matka nie musi być fajna, matka musi być dobra. Związek z matką jest najważniejszy dla dziecka i definiuje, czasem determinuje, jego późniejsze związki i życie w ogóle.

Foto: FOTON/PAP

Książkowy cykl o Klarze ma już dwa tomy, doczekał się serialowej ekranizacji. Jak się zaczęło u pani pisanie?

Iza Kuna: Zawsze lubiłam pisać, w szkole wypracowania były moją specjalnością. Gdy ktoś miał problem z wypracowaniem, zawsze chętnie mu je pisałam. Pisałam też wiersze, na szczęście zaprzestałam tego procederu. Lubiłam czytać. Kiedy czytanie połączy się z pisaniem, można próbować zacząć coś robić na własny rachunek. Mając 19-20 lat, pisałam pierwsze scenariusze. Potem byłam współautorką scenariuszy w szkole filmowej w Łodzi. Napisałam też scenariusz filmu „Ja ciebie też” i pojechałam do Stanów Zjednoczonych, żeby się douczyć, jak zrobić film. Mój producent niestety zachorował i odpuściłam sprawę. Ale byłam bardzo, bardzo blisko. Potem minęło dużo czasu, aż w końcu zaczęłam pisać „Klarę”. Zaproponowano mi pisanie bloga dla Wirtualnej Polski. Magdzie Szałaj będę wdzięczna do końca życia. Ponieważ pisanie o sobie w pierwszej osobie i relacjonowanie swojego życia „tu i teraz” średnio mnie interesowało, postanowiłam schować się za swoimi bohaterami. Pod szyldem bloga zaczęłam pisać krótkie opowiadania. Tak powstała Klara i jej świat. A po roku dostałam propozycję z wydawnictwa, żeby opublikować opowiadania w formie książki. Spotkał się ze mną ówczesny szef Świata Książki, nieżyjący już Paweł Szwed. Bardzo mnie namawiał na wydanie książki, a ja byłam bardzo oporna. Trochę się przestraszyłam, że książka to jednak poważna sprawa, do której będę musiała się przyłożyć. Byłam zaszczycona, ale onieśmielona. Dałam sobie jeszcze rok, a potem Monika Mileke wraz z Pawłem Szwedem zaczęli na mnie naciskać w sprawie premiery. Wtedy byłam już mniej asertywna i zgodziłam się. Oczywiście nie przeniosłam opowiadań z bloga wprost do książki. Bardzo starannie je przeglądałam, poprawiałam. Tak powstała „Klara”, a sukces książki mnie zaskoczył.

Dużo jej pani sprzedała?

Myślę, że jak na obecne warunki bardzo dużo. Na początku około 60 tys., a potem dużo, dużo więcej.

To dużo.

Teraz jest jeszcze więcej.

Aktorska sława też robi swoje.

Chyba pan żartuje. Takie osoby jak ja są pozycjonowane raczej pod kątem pisania książek kulinarnych, biografii, podróży. Na pewno nie literatury pięknej. Nie rozumiem tego. Starałam się zrobić coś poza szablonem i zrobiłam to bardzo dobrze. Do dziś uważam, że wiele osób z tzw. branży literackiej nie przeczytało moich książek, bo jest to zakątek zarezerwowany dla „mądrzejszych”. Był 2010 rok, sukces „Klary” polegał na tym, że ludzie czytali tę książkę i chcieli się ze mną spotykać. Miałam wiele zaproszeń na spotkania autorskie z publicznością. Przychodziło na nie mnóstwo osób. Nie miałam wtedy jeszcze konta na Instagramie. Spotykałam się z moimi czytelnikami, rozmawiałam z nimi. Przy okazji sprzedawałam dużo książek. Miałam potwierdzenie, że „Klara” piekielnie się podoba. Równolegle otrzymywałam sporo propozycji zrobienia „Klary” w formie serialu bądź filmu. I to było dla mnie rzeczywiście wielkie wyróżnienie.

Czy czytelnicy cenią szczególnie w pani książce?

Najważniejsze było to, gdy czytelniczki mówiły o Klarze: „to jestem ja”. Albo o matce: „to jest moja matka”. Albo: "jestem w takim związku, jak pani opisuje”. Albo:  „byłam w takim związku”. Zawsze staram się odpowiadać na listy z Instagramu. W każdej wiadomości od czytelniczek powtarza się ten motyw: „Mam takie doświadczenia jak Klara. To jest moje życie. Przeżyłam to”. Albo czytelniczki piszą do mnie, że są w trudnej sytuacji, a książka „poprawia im życie”. Albo „odzyskuję chęć życia po przeczytaniu tej książki”. „Optymizm i energia, która jest w tej książce pomaga mi żyć”. Nie ma nic lepszego niż to, że mamy wpływ na życie innych i możemy im pomóc. Możemy ich pocieszyć. Nie mówię ludziom, co mają robić. Nie uprawiam publicystyki, demagogii ani sztuki radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Moja książka nie jest poradnikiem. Wydaje mi się, że zaletą bohaterów jest to, że oni są prawdziwi, nie pozują, popełniają błędy, nie są perfekcyjni, mają swoje słabości.

Dodam, że w zawodzie, który uprawiam, najbardziej istotne oprócz prawdy są właśnie słabości. Ten zawód jest oparty na słabościach i moi bohaterowie też tacy są. Upadają i powstają, mają takie matki, jak my wszyscy. Mają romanse, jak my wszyscy. Albo marzą o takowych. Myślę, że dzięki temu, że moi bohaterowie są szczerzy, dzięki temu, że napisałam o nich w formie wzruszająco-zabawnej, najlepiej jak umiałam, książka jest lubiana. Podobnie jak teraz serial.

Czytaj więcej

Dominika Kluźniak: Wspaniały byłby świat, gdyby dzieci wzrastały w miłości

Skąd taki rodzaj bohaterki do pani przyszedł?

Że Klara to ja?

Właśnie nie. Pytam o korzenie niezamężnej kobiety w średnim wieku, kochanki żonatego mężczyzny Aleksa, którego gra Adam Woronowicz, mającej taką zwariowaną przyjaciółkę jak Wronka, graną przez Katarzynę Warnkę, i przyjaciela geja – w tej roli Piotr Adamczyk.

Myślę, że wielu pisarzy, że się nieskromnie zaliczę do tego grona, pisze o sobie. Albo o swoich przeżyciach, tak jak ja. Moje przeżycia są inspiracją do tego, żeby o czymś opowiedzieć. Klara nie jest mną, ani ja nie jestem Klarą, ale ma wiele moich cech i wiele w życiu przeżyła takich rzeczy jak ja lub podobnych. Wielu moich bohaterów to są ludzie, których albo spotkałam albo byli inspiracją dla postaci. Oczywiście finalnie powstała fikcja, bo to, co piszę, jest też oparte na mojej wyobraźni, często chorej, albo na moich chorych snach. Za to siebie lubię, że wszystko, co robię, jest wywrócone, a określenie „chore”, oczywiście biorę w cudzysłów. Mam na myśli bogactwo wyobraźni, fantazję i dziwność.

W tej historii oprócz marzeń jest także wiele bólu. To jest historia o moim pokoleniu, bo to pokolenie znam najlepiej. To jest historia moich rodziców, dziadków, sąsiadów, ciotek i wujków, bo z takimi ludźmi przyszło mi żyć.

Innych bohaterów spotykam na ulicach. Jest w pierwszej książce bohaterka — pani Miła, dla której inspiracją była kobieta, którą kiedyś poznałam. Jeździła na targi staroci i zbierała małe mebelki, tylko dlatego że, jak mi powiedziała, w czasie wojny jako dziecko nie miała się czym bawić. Kolejna inspiracja to doświadczenie mojego kolegi, który pojechał do swoich rodziców, żeby zrobić coming out, wyznać, że jest gejem. Rodzice przyszli na spotkanie do restauracji i wyszli po pięciu minutach. Tę historię w serialu gra Piotrek Adamczyk. W książce bohater mówi po angielsku, bo ojciec mówi po angielsku, żeby oszczędzić cierpienia matce. W serialu mamy wyznanie po szwedzku. Istotą sprawy jest to, że matka wolałaby, by syn miał raka niż żeby był gejem. To, co usłyszałam, tę niezgodę na inność swojego dziecka, zamieniłam w opowieść.

Częste w życiu są sytuacje, z jakimi musi sobie radzić Klara, czyli trójkąt miłosny?

A jak pan myśli? Nie zna pan osób, które romansują?

Romans i sześcioletni związek to jednak co innego.

Znam takie osoby i tyle. Dla mnie to wieloletnia miłość, wieloletni romans. Dla mnie romans może trwać i 30 lat.

Jeśli tak to definiujemy…

Mówmy o faktach. Związek Klary i Aleksa trwa sześć lat, czyli jak mówi Wronka: „O, k..., to dłużej niż wojna!”. Aleks jest oczywiście żonaty i ma dzieci, ale takich historii jest mnóstwo. Myślę, że bardzo dużo. Sama znam takich kilka. Napisałam o wielkiej miłości Aleksa i Klary. Aleks ma żonę i nie wiemy, czy żona wie z kim jeszcze żyje jej mąż.

Chyba nie jest to feministyczna opowieść?

Moja koleżanka feministka powiedziała mi lata temu, że nie mogłaby być w związku z żonatym mężczyzną. A kilka lat później była. Wzbraniam się przed opowiadaniem historii, które można łatwo sklasyfikować. Liczy się to, czy książka jest dobra czy zła.

Można rozmawiać o tym, do kogo adresowana jest książka, ale jeśli kobieta jest autorką książki to nie znaczy jeszcze, że książka jest skierowana wyłącznie do kobiet. Mężczyzn nie pyta się, dla kogo tworzą, nie rozlicza się z tego, ale kobiety i owszem. Dlaczego?

Ale jeśli mnie pan spyta o to, jakie mam poglądy, odpowiem: Tak, jestem feministką, która miewała romanse.

Pytając o kategorię książki, chciałem zapytać o tego potwora, którym jest matka Klary, grana przez Iwonę Bielską. Sądzę, że nie mężczyźni są pierwszym powodem problemów Klary, lecz właśnie kobieta-matka.

Nie wiem, czy potworem…

Moim zdaniem tak. Dla pani jest fajną osobą?

Matka nie musi być fajna, matka musi być dobra. Związek z matką jest najważniejszy dla dziecka i definiuje, czasem determinuje, jego późniejsze związki i życie w ogóle. To jest bardzo głęboki temat i mam nadzieję, że poruszony przeze mnie w sposób zarówno wzruszający, jak i śmieszny. To jest historia o tym jak kobieta, która nie została nauczona miłości, nie została nauczona jak kochać, nie umie tego przekazać swojej córce. To jest sprawa pokoleniowa. Mówiłam już to wiele razy, ale na pierwszym czytaniu mojej pierwszej książki w 2010 roku, kiedy rolę matki interpretowała Ania Romantowska, przychodzili do mnie ludzie obecni na tym spotkaniu i mówili „Kuna, to jest moja matka”. A ponieważ tak się składa, że znałam matki tych ludzi, i wiem, że są zupełnie inne - wydaje mi się, że jeśli odrzucić cechy czysto zewnętrzne, można mówić o archetypie matki. To jest ta kobieta, która nas karmi, karci, która nam mówi, co mamy robić, a czego mamy nie robić, która jest niezadowolona z tego jak wyglądamy, która jest ciągle niezadowolona z tego jak żyjemy i której z trudnością przychodzą słowa takie jak „Kocham cię” albo „Chodź, przytul mnie”. Nie bez przyczyny w „Klarze” matka robi to tylko we śnie. To jest marzenie Klary.

Matka Klary nie umie tak się zachować w życiu. Gdyby umiała, toby to zrobiła. Z tego powodu nie mam pretensji do mojej matki, o czym też bez przerwy mówię. Bo przecież moja matka, wychowana w takich a nie innych warunkach, w strasznej biedzie, bez miłości, bez czułości, miała swoje sposoby przekazywania mi miłości czy też swojego zainteresowania moją osobą. Jestem z pokolenia dzieci, którym miłość okazywało się karmieniem ich. I wiecznymi uwagami: „ja w twoim wieku miałam gorzej, ja w twoim wieku itd., itp.”

Jak widać, nie mam doświadczeń z taką matką czy babcią jak w książce „Ala i as” - z babcią w koczku, która podaje gorące mleczko i śpiewa do snu. Szczerze? Chciałabym, żeby moja mama śpiewała mi do snu i przytulała na noc. Bardzo bym tego chciała, ale tego nie dostałam. Musiałam sobie znaleźć coś innego i przejść długą drogę, żeby nie obwiniać własnej matki. Dzięki terapiom oraz różnym osobom spotkanym w moim życiu, wiele rzeczy potrafię zracjonalizować. Idę dalej, bo mojej matki nie zmienię. Klara również. Ludzie się nie zmieniają w mojej opinii, a jeśli już, to na gorsze. Możemy oczywiście się w tej kwestii nie zgadzać.

Czytaj więcej

Agata Duda-Gracz: Nie używam feminatywów. Reżyserka to pomieszczenie na miotły

Rozumiem, ale dla mnie jest potworem. Moja matka i inne, jakie znam, które przeżyły wojnę i powstanie, mają wiele deficytów, co zrozumiałe, jednak daje się z nimi żyć. Klarze nie zazdroszczę. Oczywiście, znam też takie złe relacje z matkami, jakie mają rówieśniczki Klary z mojego pokolenia. Do czego jednak zmierzam? We śnie Klara pyta matkę, dlaczego odszedł ojciec? Matka odpowiada: bo znalazł taką, z którą łatwiej mu było wytrzymać. Więc jednak potwór?

Nie zapominajmy, że to jest sen i, być może, życzeniowe myślenie Klary. Myślę, że matka Klary ją kocha, ale średnio lubi. I odwrotnie. Klara na pewno kocha swoją matkę, ale średnio lubi. Nie ma między nimi porozumienia, ale są ze sobą bardzo mocno związane.

Powiedziałbym, że toksycznie uzależnione.

W jakimś sensie. Klara jest uzależniona od wielu rzeczy. Jednak jest to relacja, która jedną i drugą napędza. Nie chcę powiedzieć, że rozwija, ale na pewno napędza i, być może, dzięki temu żyją. Ale jest taka scena w „Klarze”, kiedy matka staje bardzo mocno w obronie córki i mówi do Aleksa „ty s..., zostaw moją córkę w spokoju”. To jest mocne. To jest wyznanie miłości.

Nie wiem, czy Klara tego chciała. Jej matka opiera się na dawnych obyczajowych schematach, nie akceptuje związku córki, bo jest konserwatywną drobnomieszczanką. Nie zgadzam się. Proszę zobaczyć, że Klara nie komentuje tej sytuacji. Komentuje to Wronka, krzycząc: „Poland, twelve points”. Jak na matkę Klary – odważnie się zachowała.

Nie wita się z jej kochankiem, nie chce z nim rozmawiać. Cały czas mówi, że córka ma z nim zerwać. Jest niezadowolona z tego, że Klara ma kogoś takiego. W ten sposób matka okazuje miłość. Czym innym jest to, że wyzywa na pojedynek Klarę a propos Boga i religii, dlatego że Klara odeszła od Kościoła. Matka nie będzie nigdy zadowolona z Klary, bo nie jest zadowolona z siebie. To smutne.

Czy Klara jest mądrą osobą, będąc w takim związku, jaki ma z Aleksem?

Mądrość w emocjach i w miłości nie ma nic do rzeczy.

Oczywiście forma serialu bierze wszystko w cudzysłów, ale Aleks jest ściemniaczem, któremu trudno wierzyć.

On nie jest ściemniaczem - on jest ściemniaczem totalnym. I totalnym kłamcą. Ale ma też dużo wdzięku, to duża zasługa Adasia Woronowicza. Bywa wzruszający. Pije. Nie jest w stanie odejść od żony. To jest model mężczyzny, który od żony nie odejdzie, co nie zmienia faktu, jestem o tym przekonana, że kocha jednocześnie żonę i Klarę. Tak jest. To jest możliwe. To się zdarza. On naprawdę chciałby być z Klarą i naprawdę nie chcę zostawić żony oraz dzieci.

Aleks z Klarą jest szczęśliwy, ale z żoną?

Myślę, że z żoną bywa szczęśliwy, tak jak bywa szczęśliwy z Klarą. Jest kłamczuchem. Zagalopował się i czasami nie wie, co mówi.

Dobrze mu się żyje w dwóch światach.

On sobie to dobrze organizuje. Proszę nie zapominać, że jest prawnikiem. Nie chcę, żeby prawnicy mnie o coś posądzili, ale prawnik Aleks buduje sobie dwie rzeczywistości bardzo precyzyjnie, więc ta jego niefrasobliwość i zagubienie mają bardzo mocne zakreślone ramy. Oczywiście, kiedy się napije, traci grunt pod nogami.

Jak już podkreśliłem, mamy do czynienia z zabawną formą, ale nie wyobrażam sobie wciskania kobiecie takich głupot, jak to robi Aleks. Można jednak uwodzić w bardziej wyrafinowany sposób. Bardzo życzliwa jest Aleksowi Klara.

Ona wszystko to widzi, ale ona go piekielnie kocha. On jej się piekielnie podoba. Nie opowiadam historii mocno psychologicznej, ale nie jest to tylko komedia. Jest, jak w życiu - i tak i tak. Różnie. Nie zapominajmy o tym, że Klara ma z Aleksem totalny seks i to buduje ich porozumienie, co ma znaczenia w każdym wieku. Ci ludzie się spotkali na poziomie emocji, na poziomie pragnień i pewnych deficytów. Klara na pewno dostaje od Aleksa miłość. Klara jest po rozwodzie i, o czym piszę w drugiej części „Klara jedzie na pogrzeb”, poprzedni związek był bardzo trudny, przemocowy. Później poznała takiego człowieka jak Aleks, z którym wszystko jest tak, jak powinno być. Poza tym, że nie mogą być razem. Wszyscy ponoszą koszty tej trudnej sytuacji. Oczywiście, zdarzają się głodne kawałki, ale Klara nie jest głupia. Tak samo jak Aleks nie jest głupi. Coś im ten niełatwy związek załatwia. Rozum w tym związku nie ma nic do powiedzenia. Miłość to jest szajba. A seks - jeszcze większa.

Wspomnijmy o żonie Aleksa. Poprzez jej pryzmat łatwiej zrozumieć Aleksa. Żona to osoba w depresji. I pytanie: dlatego, że się domyśla zdrady? Czy dlatego, że taką ma konstrukcję psychiczną? A jeśli tak – osoby tak ekstrawertyczne jak Aleks mogą mieć z nią ciężkie życie.

Trzeba przyznać, że w książce trochę więcej miejsca poświęcam żonie. W serialu gra ją fantastycznie Monika Kwiatkowska. Żona rzeczywiście nie jest postacią wiodącą i widzimy ją chwilami przez pryzmat Aleksa. Ale w przyszłości zamierzam jej poświęcić więcej miejsca i czasu, ponieważ to jest piekielnie nieszczęśliwa kobieta. Super, że się zastanawiamy nad tym, czy ona wie o zdradzie, czy nie wie, bo ja też się nad tym zastanawiam i myślę, że to jest taki rodzaj zastanawiania się, który lubimy. Bo tak jak dostałam wiele listów z wiadomością „Klara to ja”, „Wronka to ja”, dostałam też listy z wyznaniem: „byłam żoną w takim związku”. Jest ich mniej, co wynika pewnie tego, że kobiety nie przyznają do tego, że są zdradzane przez męża. I tak jak żona Aleksa utrzymują, że to się nie dzieje. My zaś ciągle mamy do czynienia z pytaniem, czy ona wie, czy nie wie?

Miałam kiedyś bardzo podobną sytuację. Dowiedziałam się o jednym z moich znajomych, że jego żona przez 30 lat była przez niego zdradzana i nie wiedziała, że są dwa związki równoległe. My, ich znajomi, wszyscy to podejrzewaliśmy, ale nikt nie miał ostatecznego dowodu. Zastanawialiśmy się, czy żona wie. I co się okazało? Że ona naprawdę niczego nie wiedziała.

Czytaj więcej

Paulina Holtz fotografuje koleżanki i kolegów aktorów. "Co poszło nie tak"

Wracając do żony Aleksa: ona jest dla niego ważna, wychowuje dwójkę dzieci, jest zajęta domem. Jaka jest pierwsza scena serialu? Klara wchodzi do sypialni Aleksa, który kocha się z żoną i strzela do nich. Oczywiście jest to scena wizyjna, ale to, że oni się kochają i piją razem wino – to się absolutnie wydarza. Nawet jeśli nie wie o zdradzie, przeżywa swój dramat. Proszę mi wierzyć, znam takie przypadki, i wiem, że seks może być fascynujący i z jednej i z drugiej strony. Oczywiście ten z Klarą pewnie jest dla Aleksa atrakcyjniejszy, ale z żoną też się kocha. Jeżeli są w związku dwadzieścia parę lat, to łączy ich coś więcej niż seks i poranne rozmowy przy kawie.

Scenariusz napisał pani mąż, uznany dramatopisarz Marek Modzelewski. Jak się podzieliliście pracą przy serialu?

Marek jest bardzo kategoryczny, jeśli chodzi o swoją twórczość. Dałam mu książkę i przepisał ją na serial w wybitny sposób. Wcześniej wiele osób proponowało mi ekranizację, ale nikt nie miał pomysłu jak „Klarę” ugryźć. On chciał, ale nie miał na to czasu. Kiedy okazało się, że TVN decyduje się ekranizować Klarę, powiedział: „Wiem, jak to zrobić”.

Dałam mu wolną rękę. Kilka razy próbowaliśmy napisać coś razem, ale nic z tego nie wyszło, a prawie się rozstaliśmy.

Dlatego poza scenami wizyjnymi, nie pomagałam mu w ogóle, za to on, w swojej skromności, przyznał w kilku wywiadach, że dostał świetny materiał.

Zwykle kiedy Marek coś pisze — sztukę albo scenariusz, i daje mi tekst do czytania, mam jakieś uwagi. W tym przypadku nie miałam.

Książkowy cykl o Klarze ma już dwa tomy, doczekał się serialowej ekranizacji. Jak się zaczęło u pani pisanie?

Iza Kuna: Zawsze lubiłam pisać, w szkole wypracowania były moją specjalnością. Gdy ktoś miał problem z wypracowaniem, zawsze chętnie mu je pisałam. Pisałam też wiersze, na szczęście zaprzestałam tego procederu. Lubiłam czytać. Kiedy czytanie połączy się z pisaniem, można próbować zacząć coś robić na własny rachunek. Mając 19-20 lat, pisałam pierwsze scenariusze. Potem byłam współautorką scenariuszy w szkole filmowej w Łodzi. Napisałam też scenariusz filmu „Ja ciebie też” i pojechałam do Stanów Zjednoczonych, żeby się douczyć, jak zrobić film. Mój producent niestety zachorował i odpuściłam sprawę. Ale byłam bardzo, bardzo blisko. Potem minęło dużo czasu, aż w końcu zaczęłam pisać „Klarę”. Zaproponowano mi pisanie bloga dla Wirtualnej Polski. Magdzie Szałaj będę wdzięczna do końca życia. Ponieważ pisanie o sobie w pierwszej osobie i relacjonowanie swojego życia „tu i teraz” średnio mnie interesowało, postanowiłam schować się za swoimi bohaterami. Pod szyldem bloga zaczęłam pisać krótkie opowiadania. Tak powstała Klara i jej świat. A po roku dostałam propozycję z wydawnictwa, żeby opublikować opowiadania w formie książki. Spotkał się ze mną ówczesny szef Świata Książki, nieżyjący już Paweł Szwed. Bardzo mnie namawiał na wydanie książki, a ja byłam bardzo oporna. Trochę się przestraszyłam, że książka to jednak poważna sprawa, do której będę musiała się przyłożyć. Byłam zaszczycona, ale onieśmielona. Dałam sobie jeszcze rok, a potem Monika Mileke wraz z Pawłem Szwedem zaczęli na mnie naciskać w sprawie premiery. Wtedy byłam już mniej asertywna i zgodziłam się. Oczywiście nie przeniosłam opowiadań z bloga wprost do książki. Bardzo starannie je przeglądałam, poprawiałam. Tak powstała „Klara”, a sukces książki mnie zaskoczył.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Polka na obczyźnie Beata Roussel. Po 40 i diagnozie autyzmu została kulturystką
Wywiad
Dyrektor generalna UNICEF Polska o work-life balance: Ja żyję pracą
Wywiad
Paula Wolecka z teamu Igi Świątek o tym, co najważniejsze w budowaniu marki osobistej
Wywiad
Dr n. med. Justyna Dąbrowska-Bień: Mężczyźni nie chcą przekazywać swojej wiedzy kobietom chirurgom
Wywiad
Maria Deskur: Społeczeństwo, które czyta, jest bardziej stabilne emocjonalnie i psychicznie