Świętujemy przy grillu 20. rocznicę wstąpienia do Unii Europejskiej. To było moje pierwsze od 1995 r. i ostatnie głosowanie polityczne, w jakim brałem udział. Głosowałem na TAK.
Strategia lizbońska obiecywała wzrost konkurencyjności w UE. Urzędnicy nie mogli do tego dopuścić
Obowiązywała wówczas strategia lizbońska, która przewidywała osiągnięcie przez Unię do 2010 r. pozycji najbardziej konkurencyjnej i dynamicznej, opartej na wiedzy gospodarki świata. Długoterminowym celem było zwiększenie do 2010 r. odsetka czynnej zawodowo ludności do 70 proc. Środkiem do tego miało być „stworzenie środowiska przyjaznego przedsiębiorstwom”, szczególnie małym i średnim. Państwa członkowskie miały dzielić się najlepszymi doświadczeniami administracyjnymi, eliminować przeszkody biurokratyczne i zmniejszyć koszt zakładania nowych firm.
Miała zostać zredukowana biurokracja, usunięte przeszkody w konkurencji i otworzony równy dostęp do rynków wszystkich państw członkowskich. Dostawy energii elektrycznej i gazu miały zostać całkowicie zliberalizowane. Zmiany regulacji dotyczących zamówień publicznych miały doprowadzić do obniżenia kosztów wykonania robót i dostaw.
Państwa członkowskie miały zwiększyć mierzone per capita inwestycje w zasoby ludzkie i nadać ważniejszą rangę kształceniu ustawicznemu. Wysokość nakładów na badania naukowe i projekty rozwojowe miała wzrosnąć do 3 proc. PKB.
Czytaj więcej
Powstała w 2000 roku strategia lizbońska miała uczynić z Unii Europejskiej najbardziej konkurencyjną gospodarkę świata. Ten cel wciąż nie został osiągnięty - piszą Krzysztof Rybiński i Paweł Świeboda