Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata

Sprawa wystąpienia ministra spraw wewnętrznych i administracji Marcina Kierwińskiego pokazuje, jak polaryzacja polityczna prowadzi do zanikania w debacie publicznej takich pojęć, jak prawda i fałsz. Dla polityki to ślepa uliczka.

Aktualizacja: 07.05.2024 09:54 Publikacja: 06.05.2024 13:37

Marcin Kierwiński

Marcin Kierwiński

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Nie, nie mam wiedzy, czy minister Marcin Kierwiński był trzeźwy czy też nie, gdy występował na placu Piłsudskiego na obchodach Dnia Strażaka. Widziałem jego wystąpienie, które było dość zaskakujące, gdyż mówił bardzo nieskładnie. Ale już jego wystąpienie w TVN24, mające miejsce kilkadziesiąt minut później, w żaden sposób nie wskazywało, by znajdował się pod wpływem.

Co może zrobić Marcin Kierwiński, by udowodnić, że był trzeźwy? Nic, przeciwnicy i tak mu nie uwierzą

By dowieść swej trzeźwości, minister opublikował badanie alkomatem, zrobił nawet badanie krwi. No bo skoro w przestrzeni publicznej pojawił się zarzut, że był nietrzeźwy, chciał go obalić. Ale nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Na platformach społecznościowych różni domorośli eksperci podważali wydruk z alkomatu, snuli kolejne teorie, słowem rozkręcali typową internetową inbę. Co w takim razie ma zrobić minister, by przekonać opinię publiczną, że nie występował pod wpływem alkoholu. No właśnie na tym polega problem ze współczesną polityką. Że nic nie może zrobić. I nie zamierzam ministra bronić ani atakować. Po prostu jego przypadek pokazuje, co się stało z naszą debatą.

Czytaj więcej

Szczerba pytany o wystąpienie Kierwińskiego: Nie warto wracać do sprawy

Polaryzacja jest tak głęboka, że zawsze będzie istniała część sympatyków obozu przeciwnego, którzy nie dadzą się za nic w świecie przekonać, że Kierwiński był trzeźwy. I będą mnożyć wątpliwości, podważać ustalenia itp. Choćby Kierwiński stanął na głowie, nie będzie w stanie przekonać wszystkich. Choćby pozywał każdego, kto będzie uporczywie twierdził, że był pijany, nie osiągnie celu. Mało tego, taki los może spotkać dosłownie każdego. Każdy z nas może znaleźć się w takiej sytuacji, jak Marcin Kierwiński.

Kto nie uwierzy tłumaczeniom Marcina Kierwińskiego?

Bo debata publiczna coraz bardziej przypomina kibolstwo (bo już nawet nie kibicowanie), gdzie wybacza się wszystko swojej drużynie, natomiast o wszystko, co złe, oskarża się drużynę przeciwników. To też element zmiany klasycznej polityki w politykę tożsamości, które opisywałem w swojej książce „Prawica dla opornych”. W pewnym momencie polityka przestaje być kwestią takich czy innych sympatii politycznych, ale staje się elementem naszej tożsamości. W takiej sytuacji rodzi się pokusa, by „swoich” zawsze i wszędzie bronić, bez względu na to, co zrobią. A dla „obcych” nie ma litości. Nie ma podłości, o którą nie dałoby się ich posądzić. Zdrada? Dlaczego nie. Konszachty z wrogiem? Przecież nie ma już żadnych granic, polityka się nieustannie radykalizuje, gra na coraz mocniejszych emocjach.

Jeśli nie ma tak absurdalnej teorii, w którą nie uwierzyłaby jakaś grupa ludzi w mediach społecznościowych, rodzi się pokusa, by je nieustannie podrzucać. A w tej konkurencji i tak przegramy z Rosją

Dla debaty ma to jednak fatalne skutki, ponieważ w takiej sytuacji zupełnie zacierają się granice między prawdą a fałszem. Dla fanatycznych zwolenników opozycji Kierwiński już jest pijakiem, który bełkocze na mównicy. To, że może to mieć mały związek z faktami, nie stanowi wielkiego problemu. W efekcie zamiast prawdy i fałszu mamy wyłącznie narracje wojujących, spolaryzowanych stron. PiS-owcy uwierzą w każdą bzdurę, która w złym świetle stawia Platformę, Donalda Tuska w szczególności. Ale też radykalni fanatycy ze strony Platformy uwierzą w każdą, nawet najdziwniejszą opowieść o Kaczyńskim.

Do czego prowadzi polaryzacja w każdej sprawie?

Tyle tylko, że debata polityczna nie ma sensu, jeśli tracimy możliwość posługiwania się kategoriami prawdy i fałszu. Polityka, która staje się zakładnikiem najzagorzalszych bojówek politycznych na platformach społecznościowych, z debaty o dobru wspólnym zmienia się w nieustanną jatkę. A zarazem otwiera drogę do dezinformacji i manipulowania emocjami opinii publicznej.

Czytaj więcej

Biedroń o Kierwińskim: Nie miałem majówki, w przeciwieństwie do pana ministra

Bo skoro nie ma tak absurdalnej teorii, w którą nie uwierzyłaby jakaś grupa ludzi w mediach społecznościowych, rodzi się pokusa, by je nieustannie podrzucać. A w tej konkurencji i tak przegramy z Rosją, którą nieraz udowodniła (polecam książkę Jessikki Aro „Trolle Putina”), że jest w niej mistrzynią świata. Tak więc polaryzacja i radykalizacja naszej debaty to nie tylko ślepa uliczka dla polityki, ale też zaproszenie obcych sił do ingerowania w naszą politykę.

Nie, nie mam wiedzy, czy minister Marcin Kierwiński był trzeźwy czy też nie, gdy występował na placu Piłsudskiego na obchodach Dnia Strażaka. Widziałem jego wystąpienie, które było dość zaskakujące, gdyż mówił bardzo nieskładnie. Ale już jego wystąpienie w TVN24, mające miejsce kilkadziesiąt minut później, w żaden sposób nie wskazywało, by znajdował się pod wpływem.

Co może zrobić Marcin Kierwiński, by udowodnić, że był trzeźwy? Nic, przeciwnicy i tak mu nie uwierzą

Pozostało 90% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Jarosław Kaczyński i Donald Tusk – panom już dziękujemy
Opinie polityczno - społeczne
Adam Lipowski: NATO wspiera Ukrainę na tyle, by nie przegrała wojny, ale i nie wygrała z Rosją
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Polska nie powinna delegować swej obrony do mało wiarygodnego partnera – Niemiec
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Koszmar Ameryki, czyli Putin staje się lennikiem Chin
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Czy Rafał Trzaskowski walczy z krzyżem?