Bogusław Chrabota: Iran i Izrael to filary cywilizacji

Izrael będzie bronił się wszystkimi siłami. Jego obrona może stać się pożarem całego świata, jaki znamy. Oby do tego nie doszło.

Publikacja: 19.04.2024 10:00

Bogusław Chrabota: Iran i Izrael to filary cywilizacji

Foto: AFP

Dwie strony politycznego sporu i dwa przeciwstawne bieguny Bliskiego Wschodu. Zarazem dwa filary cywilizacji o równie długiej i ważnej dla świata tradycji. Dwie kultury i dwie państwowości o niebanalnych ambicjach, celach i – bez wątpienia – przyszłości. Wiele je łączy, ale jeszcze więcej dzieli. Dziś, niedługo po masywnym ataku irańskich dronów i rakiet na państwo żydowskie, cały świat drży, czy izraelska odpowiedź nie spowoduje eksplozji, która może zamienić cały region w wielką górę popiołu. Tak się może zdarzyć, choć wierzę, że żadna ze stron nie zaryzykuje zniszczenia wyjątkowego dziedzictwa, które chroni.

Izrael i Iran: Dwie strony konfliktu na Bliskim Wschodzie

Izrael i Iran – z dzisiejszej perspektywy liczą się przede wszystkim różnice, bo Izrael to jednak kraj demokratyczny. Kraj Żydów, nie innych narodowości, znaczony mocnym podziałem etnicznym, niemniej kraj, gdzie władzę wybiera się w procedurach większościowych i gdzie przynajmniej próbuje się przestrzegać znanych na Zachodzie standardów wolnościowych. Można nie lubić premiera „Bibiego” Netanjahu, nie akceptować metod rządzenia lokalnej prawicy, oburzać się na żydowskie osadnictwo na okupowanych terenach Zachodniego Brzegu i potępiać brak humanitaryzmu operacji wojskowej w Gazie, ale trudno porównywać Izrael do teokratycznego reżimu, który od z górą 40 lat kontroluje Teheran. Iran to kraj, gdzie rządzą duchowni, porządkiem prawnym jest szariat, a społeczeństwo trzymają (nomen omen) w szachu sfanatyzowane oddziały strażników rewolucji. Na ulicach rządzi policja obyczajowa, w publicznych egzekucjach morduje się homoseksualistów i strzela z karabinów snajperskich do zbuntowanych dzieci.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości

To jedno, gorsze oblicze tego kraju. Jest jednak i drugie, z pewnością ważniejsze. To wspaniała tradycja, oszałamiająca kultura, fascynujące dziedzictwo cywilizacyjne i niezwykła, niespotykana w świecie gościnność. Naprawdę trudno nie zakochać się w tej piękniejszej twarzy Iranu od pierwszego wejrzenia. Uległem jej urokowi przed laty, kiedy gnany fascynacją tradycjami nizarytów peregrynowałem po górach północnego Iranu, a potem przez Wielką Pustynię Słoną – Dasht-e Kavīr, do najpiękniejszego miasta świata – Isfahanu.

Mało widziałem krajobrazów tego kraju. Stanowczo za mało, wyrzucam sam sobie, ale o ile byłbym dziś uboższy, gdyby nie pamięć historycznego Kazwinu, łysej skały Alamut z ruinami twierdzy, która była centrum duchowym sekty asasynów, orlich gniazd Samiran, Lamassar i Girdkuh, szarych fal Morza Kaspijskiego nieopodal Raszt, świeżej baraniny serwowanej przez zaprzyjaźnionych górali w dolinach Elbursu, tonącego w mgle świętego jeziora zoroastrian, mostów Isfahanu. Mało? Czyżby? Całego świata się nie obejmie, ale już to, czego miałem okazję dotknąć, zobaczyć, posmakować, każe mi myśleć o Iranie jako o utraconym raju całej ludzkości.

Czy będzie mi dane spacerować po centralnym placu dawnej stolicy szachów u stóp Zagrosu? Nie wiem. Z pewnością nie teraz, kiedy wielka kultura Iranu jest zdeptana butem brutalnych szyickich klechów.

Jerozolima może stać się wspólnym dziedzictwem całego świata

Czy kiedyś wrócę do tych ludzi o wyjątkowej etykiecie, zwanej w rodzimym języku Ta'arof? Czy będzie mi dane spacerować po centralnym placu dawnej stolicy szachów u stóp Zagrosu? Nie wiem. Z pewnością nie teraz, kiedy wielka kultura Iranu jest zdeptana butem brutalnych szyickich klechów. Swoją drogą, jak mocno w parze z religijnym fundamentalizmem idzie myśl imperialna kraju ajatollahów. Skąd się to bierze? Bo przecież nie z potrzeby apostolstwa. Polityczna przeszłość Achemenidów, Partów czy Sasanidów, nawet jeśli opętana przesłaniem dominacji, nigdy nie była przygnieciona przez religię. Dopiero agresywny islam pożeniony z imperialnymi ambicjami popchnął irańskie elity do marzeń o roli regionalnej superpotęgi. Tak, Iran ma potencjał, by nią się stać. Surowce, rozbujała demografia, wielkość kraju i jego zasoby predestynują go do kolejnej dziejowej misji. Ale czy aby nie jest ona obarczona śmiertelnym ryzykiem? „Mały Szatan”, jak się nazywa w Teheranie państwo Izrael, nie jest bezbronny. I ma silniejszego brata w „Wielkim Szatanie”, który – choć za morzem – dysponuje flotą morską i lotniczą, bombami i rakietami, które mogą zatrzeć irańskie dziedzictwo w pył. Co wygra w głowach ajatollahów: fanatyzm czy realizm? Historia poucza, że nie zawsze górą było to ostatnie.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Seriale spływają krwią

Wymodlona żydowska ojczyzna, Izrael, też jest zbudowana na niezwykłej motywacji. Będzie broniona wszelkimi siłami, bo naród wybrany nie da sobie po raz kolejny wyrwać Ziemi Obiecanej. Nikt nie ma w tej sprawie wątpliwości. Będzie się bronił przed Hamasem, Hezbollahem, irańskimi wojskowymi planującymi ataki z Syrii i każdym innym wrogiem. A jego obrona może się stać pożarem całego świata, jaki znamy. Oby do tego nie doszło.

Al-Kuds, czyli nasza Jerozolima, może się stać wspólnym dziedzictwem całego świata. Pokojową stolicą pogodzonej ludzkości. Właściwie jakież inne miasto, jeśli nie to, którego świętość czczą trzy religie. Religie, które na razie dzielą. Ale przecież mogą kiedyś łączyć.

Dwie strony politycznego sporu i dwa przeciwstawne bieguny Bliskiego Wschodu. Zarazem dwa filary cywilizacji o równie długiej i ważnej dla świata tradycji. Dwie kultury i dwie państwowości o niebanalnych ambicjach, celach i – bez wątpienia – przyszłości. Wiele je łączy, ale jeszcze więcej dzieli. Dziś, niedługo po masywnym ataku irańskich dronów i rakiet na państwo żydowskie, cały świat drży, czy izraelska odpowiedź nie spowoduje eksplozji, która może zamienić cały region w wielką górę popiołu. Tak się może zdarzyć, choć wierzę, że żadna ze stron nie zaryzykuje zniszczenia wyjątkowego dziedzictwa, które chroni.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Taka debata o aborcji nie jest ok
Plus Minus
Europejskie wybory kota w worku
Plus Minus
Waleczny skorpion
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa”, Jacek Kopciński, opowiada o „Diunie”, „Odysei” i Coetzeem
Plus Minus
Do ostatniej kropli czekolady