Czesław Miłosz prawnikiem. Upór nie pozwolił mu rzucić krytykowanych studiów

„Dotychczas nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarnowałem tyle lat na studiowanie prawa..." - pisał po latach Czesław Miłosz. Dlaczego niemal od razu po podjęciu studiów polonistycznych młody Czesław przenosi się na prawo? Dlaczego potem nie podjął kariery prawniczej?

Publikacja: 03.05.2024 12:38

Czesław Miłosz

Czesław Miłosz

Foto: Rzeczpospolita, Czesław Czapliński

Obecnie trwa jubileuszowy rok Czesława Miłosza, który został ustanowiony uchwałą Senatu RP z okazji przypadającej 20. rocznicy śmierci noblisty. Jednak to nie jedyna rocznica, którą warto przy tej okazji przypomnieć, związana z autorem Doliny Issy. Otóż, 2 lipca minie dokładnie 90 lat od czasu, gdy młody Czesław Miłosz uzyskał dyplom magistra praw na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie.

Czesław Miłosz. Pisarz, poeta, a z wykształcenia — prawnik

Warto przy tej okazji przypomnieć, że ten jeden z najwybitniejszych polskich twórców był nie tylko poetą, pisarzem, intelektualistą, tłumaczem, ale też, iż z w wykształcenia był prawnikiem. Czesław Miłosz prawnikiem?

Wszak sam Miłosz niechętnie odnosił się do swoich studiów prawniczych, podkreślając nieraz, że sam nie umie sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wybrał prawo, a nawet, że czas studiowania prawa był w pewnym sensie straconym. Noblista wyznał w książce „Powroty do Litwy”: „Dotychczas nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarnowałem tyle lat na studiowanie prawa...".

Właśnie tak, owa „prawnicza tożsamość poety” jest nieco zapomnianym faktem z jego życia, a zarazem fascynującym tematem pomiędzy prawem a literaturą, historią a filozofią, młodzieńczym okresem studiów a profesjonalnym życiem literackim. Wielu zresztą może się zdziwić, że kogoś interesuje prawnicze wykształcenie Miłosza; wszak nie praktykował on w swoim życiu prawa, sławę i rozgłos przyniosła mu literatura, zatem może nie warto przypominać prawniczego wątku jego biografii. Wszak sam Miłosz niechętnie odnosił się do swoich studiów prawniczych, podkreślając nieraz, że sam nie umie sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wybrał prawo, a nawet, że czas studiowania prawa był w pewnym sensie straconym. Noblista wyznał w książce „Powroty do Litwy”: „Dotychczas nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zmarnowałem tyle lat na studiowanie prawa. Było tak: wstąpiłem na polonistykę, skąd uciekłem po dwóch tygodniach, i z chwilą, kiedy zapisałem się na prawo, głupi upór (litewski?), wstyd rzucenia czegoś, co się zaczęło, zmusił mnie do przemęczenia się aż do dyplomu. Prawo to było wtedy ogólne wykształcenie, jak dziś w Ameryce antropologia czy socjologia; szli na prawo ci, co nie wiedzieli dobrze, co ze sobą robić. A humanistyka wymagała, żeby powiedzieć sobie: »No cóż, będę belfrem w szkole średniej«. W młodości ma się te górne i nieokreślone marzenia, trudno być trzeźwym i wyznaczyć sobie skromny zawód nauczycielski. Gdybym dzisiaj wybierał, z moją obecną wiedzą, wybrałbym nie polonistykę ani filozofię (a chodziłem na wykłady i seminaria z filozofii), ale tak zwaną filologię klasyczną, a także uczyłbym się hebrajskiego i biblistyki” (Cz. Miłosz, T. Venclova, „Powroty do Litwy”, wybór i oprac. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2012).

Czytaj więcej

Czesław Miłosz i jego sekrety

Dlaczego Czesław Miłosz został prawnikiem?

Dlaczego zatem prawo? Dlaczego niemal od razu po podjęciu studiów polonistycznych młody Czesław przenosi się na prawo? Dlaczego potem nie podjął kariery prawniczej? (Czy rzeczywiście zupełnie jej nie podjął, trudno jednoznacznie przyjąć, skoro pracował pewien czas w dyplomacji). No i po co mówić o ukończeniu studiów prawniczych, skoro ścieżki życia tego, kto je ukończył, powiodły go w zupełnie innym kierunku. Wątpiącym w sens przypominania o prawniczym wykształceniu Miłosza warto, jak sądzę, odpowiedzieć, że lepiej nie tylko zajmować się tym, „co trzeba wiedzieć o nobliście”, ale także tym, „co warto o nim wiedzieć”. Istnieje ku temu co najmniej kilka powodów, które pokazują z jednej strony, jak nieoczywiste i zróżnicowane mogą być ścieżki kariery zawodowej adeptów prawa, z drugiej, zmuszają do postawienia pytań o relacje między wykształceniem a jego śladami w twórczości literackiej. Wreszcie, zgłębiając tę tematykę możemy wysnuć wiele wniosków na temat tego, kim są prawnicy, a także, jak postrzegać prawo jako zjawisko ze świata kultury przede wszystkim, a nie tylko zapisane kartki papieru w konstytucjach, ustawach, czy rozporządzeniach.

„Było tak: wstąpiłem na polonistykę, skąd uciekłem po dwóch tygodniach, i z chwilą, kiedy zapisałem się na prawo, głupi upór (litewski?), wstyd rzucenia czegoś, co się zaczęło, zmusił mnie do przemęczenia się aż do dyplomu. Prawo to było wtedy ogólne wykształcenie, jak dziś w Ameryce antropologia czy socjologia; szli na prawo ci, co nie wiedzieli dobrze, co ze sobą robić. A humanistyka wymagała, żeby powiedzieć sobie: »No cóż, będę belfrem w szkole średniej«. W młodości ma się te górne i nieokreślone marzenia, trudno być trzeźwym i wyznaczyć sobie skromny zawód nauczycielski. Gdybym dzisiaj wybierał, z moją obecną wiedzą, wybrałbym nie polonistykę ani filozofię (a chodziłem na wykłady i seminaria z filozofii), ale tak zwaną filologię klasyczną, a także uczyłbym się hebrajskiego i biblistyki”.

Czesław Miłosz

Po pierwsze zatem, przypomnijmy, że wielu prawników (czy to li tylko z wykształcenia, czy to praktykujących z powodzeniem swój zawód) było i jest zarazem literatami. Dość w tym miejscu wspomnieć o wybitnym adwokacie Janie Brzechwie, ale też warto wskazać, że prawnikami z wykształcenia byli np. Juliusz Słowacki, Witold Gombrowicz, Zbigniew Herbert, Bolesław Leśmian. Z twórców współczesnych można wspomnieć np. o Remigiuszu Mrozie. W tym miejscu chciałbym także podzielić się osobistą ścieżką – jako prawnik (adwokat i wykładowca), a zarazem poeta, często jestem pytany: dlaczego prawnik pisze wiersze? Czyż można sobie wyobrazić lepsze usprawiedliwienie niż przywołanie tych znanych wyżej postaci, łączących literaturę i prawo?

Wielu filozofów prawa (i nie tylko) zadaje sobie pytanie: czy da się wyróżnić jakiś szczególny powód, dla którego prawnicy kierują się w stronę literatury. Podczas gdy jedni twierdzą, że spoiwem prawa i literatury jest słowo i język, drudzy dopowiadają, że przecież prawnicze wykształcenie nie opiera się tylko na dogmatyce (zwłaszcza w przeszłości nie opierało się) i nie powinno stronić od filozofii, socjologii, historii, a nawet pedagogiki, co przecież otwiera drogę do zadawania tożsamych, a zarazem uniwersalnych pytań: o wolną wolę, jednostkowość osoby, godność człowieka, odpowiedzialność i determinizm, o sprawiedliwość i miłosierdzie. Jeśli spojrzeć na sprawę z tej ostatniej perspektywy, to okazuje się, że świat prawa to przede wszystkim świat kultury, ludzkiego bycia w świecie i najważniejszych egzystencjalnych pytań pozostających bez odpowiedzi, które przecież zadaje nam literatura (a które także musi zadawać sobie prawnik, którego praca wpływa na losy drugiego człowieka). Sam kierunek „prawo i literatura” jest coraz bardziej popularny we współczesnej filozofii prawa, także w Polsce. Może zatem „prawnicy-literaci” rzeczywiście podążali i podążają za potęgą słowa. Ci, którym bliżej do precyzji i jasności – stają się mistrzami prawniczych interpretacji. Ci, którym bliżej do polisemiczności i niejednoznaczności – odchodzą od kodeksów i szukają odpowiedzi w opowiadaniach, wierszach, powieściach, także tych, których twórcami ostatecznie sami się stają. Zapewne nigdy nie udzielimy jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego tak wielu prawników staje się literatami, zapewne konieczne jest też wzięcie pod uwagę indywidualnych splotów ludzkich historii. Tak czy inaczej, sprawa pozostaje ciekawa, ucząc także tego, że niezależnie od obranego kierunku studiów nasze życie może potoczyć się zupełnie inaczej.

Czesław Miłosz: „poeta-prawnik”?

Wróćmy jednak do Czesława Miłosza. Czego możemy dowiedzieć się o nim jako „poecie-prawniku”? Myślę, że badania nad jego studiowaniem prawa w Wilnie warto osadzić w kategorii „miejsca autobiograficznego”, korzystając z propozycji prof. Małgorzaty Czermińskiej.

Warto podkreślić, że Miłosz rzeczywiście dość krytycznie odnosił się do jakości uniwersyteckiego kształcenia prawniczego (chociaż np. zdecydowanie lepiej oceniał uniwersytet w Wilnie niż Uniwersytet Warszawski, na którym spędził jeden rok studiów). Podawał zresztą w swoich wspomnieniach konkretne argumenty: dość nużące wykłady, słabe warunki dydaktyczne, skupianie uwagi na pamięciowym opanowywaniu materiałów.

„Miejsce autobiograficzne” to nie tylko konkretne miejsce na mapie (w tym przypadku międzywojenne Wilno, Uniwersytet Stefana Batorego i jego Wydział Prawa i Nauk Społecznych), ale to także konteksty, symbole, ludzie, wartości z nimi związane. To wszystko, co kształtuje tego, którego biografię badamy. Z tej perspektywy wręcz konieczne wydaje się sięganie do studenckiej młodości noblisty; często bowiem, analizując jego związki z Wilnem, patrzymy z perspektywy tęsknoty, emigracji, a tymczasem tutaj mamy możliwość obcowania z Miłoszem, który tam właśnie był, tam dojrzewał, tam stawał się tym, kim został potem.

Warto podkreślić, że Miłosz rzeczywiście dość krytycznie odnosił się do jakości uniwersyteckiego kształcenia prawniczego (chociaż np. zdecydowanie lepiej oceniał uniwersytet w Wilnie niż Uniwersytet Warszawski, na którym spędził jeden rok studiów). Podawał zresztą w swoich wspomnieniach konkretne argumenty: dość nużące wykłady, słabe warunki dydaktyczne, skupianie uwagi na pamięciowym opanowywaniu materiałów. Zdarzały się oczywiście wyjątki, które Miłosza fascynowały. Z wielkim uwielbieniem wspominał prof. Bronisława Wróblewskiego, u którego uczęszczał na wykłady z prawa karnego. Z szacunku dla tego wykładowcy Miłosz nauczył się kodeksu karnego na pamięć, ale też podkreślał, że wykłady prowadzone przez wileńskiego karnistę miały charakter interdyscyplinarny (zawierały też np. historię czy socjologię kary). Tak wspominał on swojego wykładowcę: „Prawo karne wykładał Bronisław Wróblewski, prawdziwy szkolarz, który wykładał raczej historię instytucji karnych, poczynając od społeczeństw prymitywnych. To było bardzo ciekawe” (Cz. Miłosz, „Podróżny świata. Rozmowy Renaty Gorczyńskiej z Czesławem Miłoszem”, Kraków 1992). I dodawał: „Do Wróblewskiego odnosiłem się z rodzajem uwielbienia i dlatego (był wymagający) cały kodeks karny umiałem na pamięć” (Cz. Miłosz, Abecadło Miłosza, Kraków 1997, s. 254–255).

Czytaj więcej

105 lat temu urodził się Czesław Miłosz

Czesław Miłosz: student prawa, który nie porzucił literatury

Trzeba też podkreślić, że przez cały okres studiowania prawa Miłosz nie porzucił literatury, działając w rozmaitych grupach twórczych i rozwijając się literacko. Jaką lekcję możemy dzisiaj wyciągnąć z jego historii? Myślę, że współcześnie aktualna pozostaje troska o jakość uniwersyteckich studiów prawniczych, w tym o stosowane metody dydaktyczne. Ważne też są warunki studiowania (te, na szczęście, są dzisiaj niemal wszędzie o niebo lepsze niż te, w których przyszło funkcjonować młodemu Miłoszowi). Wreszcie, niezmienne pozostaje znaczenie tego, by nauczyciel akademicki potrafił być prawdziwym mistrzem, promieniującym swoją pasją do wykładanego przedmiotu, a także wszechstronnym humanistą, potrafiącym wyjść poza opłotki dogmatyk prawniczych. Last but not least przykład Miłosza uczy, że okres studiów to najlepszy moment na rozwijanie swoich pasji. Dzisiaj studenci niejednokrotnie podejmują praktyki już na pierwszych latach studiów, nawet gdy nie wymaga tego ich sytuacja materialna. A gdyby tak czas studiowania rzeczywiście (jeżeli tylko jest taka możliwość) poświęcać na wszechstronny rozwój, wykorzystać możliwości, które dają otwarte drzwi możliwości, przez które młodość definiował swego czasu Leszek Kołakowski? Wreszcie, można nieco z przekorą powiedzieć, że może dobrze, iż Miłosz wybrał prawo. Pomyślmy, co by było, gdyby, zostając na polonistyce, zniechęcił się do literatury….

A teraz jeszcze o tym, czy prawo rzeczywiście się Miłoszowi nie przydało i czy był to czas stracony? Wspomniano już wyżej o pracy Miłosza w dyplomacji – trudno uznać, by tutaj wiedza prawnicza mu się nie przydała. Co więcej, jak każdemu autorowi (i każdemu człowiekowi tak naprawdę) znajomość prawa niewątpliwie wiele ułatwiła, a może nawet pozwoliła uniknąć niejednych kłopotów. I wreszcie, w samej twórczości Miłosza można odkryć tematy filozoficznoprawne. Przyjrzyjmy się chociażby jednemu z najbardziej rozpoznawalnych w powszechnym odbiorze wierszy Miłosza. Czyż „Któryś skrzywdziłeś” nie wyraża refleksji nad zbrodnią, winą, karą i odpowiedzialnością? Czy taki wiersz nie jest wołaniem o sprawiedliwość, moralnym rozliczeniem się z brutalnością przemocy i opresji? Owszem, poruszona w nim tematyka jest o wiele szersza i bardziej uniwersalna niż „wina i kara”, lecz jednocześnie nie można i, jak sądzę, nie warto o owych prawniczych tropach w interpretacji tego utworu zapominać. Zwłaszcza, że jego autor był przecież także prawnikiem. A gdyby tak sięgnąć do Traktatu moralnego i pomyśleć o ideach ważnych dla prawa… Z pewnością spuścizna Miłosza czeka na odkrycie, obok metafizycznych, także na prawnicze interpretacje.

Literackie rozliczenie z prawem Miłosza

Interesujące jest także to, że w niektórych utworach, pisanych już pod koniec życia, Miłosz wraca do okresu wileńskich studiów prawniczych, wplatając w ich treść nawet paremie łacińskie, niejako rozliczając się z własną przeszłością, z porzuceniem prawa, ze zmaganiem się z nim. Na przykład w wierszu „To” pisanym według dopisku nad Wilią w 1999 roku podmiot liryczny wyznaje: „Sklepione sale pojezuickiej akademii, / w której kiedyś pobierałem nauki, / nie byłyby ze mnie zadowolone. / Mimo że jeszcze zachowałem kilka sentencji po łacinie”.

Czyż salami pojezuickiej akademii nie są sale wykładowe Uniwersytetu Stefana Batorego? A zatem nie-prawnik powraca jednak, i to u schyłku życia, do swojej „prawniczej tożsamości”. Bo to jego historia, to jego haecceitas. To o nim, a zarazem o każdej i każdym z nas. I chyba najpiękniejszą lekcją z Miłoszowych związków z prawem jest to, że historia jego studiów pokazuje jego człowieczeństwo. Tak jak wielu młodych nie wiedział sam do końca, jaki kierunek studiów wybrać i trudno tu mówić o w pełni ukształtowanej decyzji. Tak jak wielu młodych, ucząc się do poprawki, przejmował się tym niemiłosiernie, a zarazem jego myśli dążyły ku dziewczynie, w której się zauroczył. Tak jak wielu młodych drżał przed niektórymi wykładowcami, innym nie szczędził zajadliwych uwag, a jeszcze innych uwielbiał. Może jedynie znajomość kodeksu karnego „na pamięć”, jeżeli wierzyć jego zapewnieniom, odróżnia Miłosza od współczesnych studentów prawa, którzy mogą przecież w każdej chwili otworzyć elektroniczne okno systemu informacji prawnej i sprawdzić treść przepisu. Oby tylko potrafili zafascynować się słowem i jego znaczeniem, może choć trochę czerpiąc z Miłoszowych ścieżek i odkrywając prawo jako świat wartości i idei, które wymagają humanistycznej wrażliwości.

Obecnie trwa jubileuszowy rok Czesława Miłosza, który został ustanowiony uchwałą Senatu RP z okazji przypadającej 20. rocznicy śmierci noblisty. Jednak to nie jedyna rocznica, którą warto przy tej okazji przypomnieć, związana z autorem Doliny Issy. Otóż, 2 lipca minie dokładnie 90 lat od czasu, gdy młody Czesław Miłosz uzyskał dyplom magistra praw na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie.

Czesław Miłosz. Pisarz, poeta, a z wykształcenia — prawnik

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Samorząd
Krzyże znikną z warszawskich urzędów. Trzaskowski podpisał zarządzenie
Prawo pracy
Od piątku zmiana przepisów. Pracujesz na komputerze? Oto, co powinieneś dostać
Praca, Emerytury i renty
Babciowe przyjęte przez Sejm. Komu przysługuje?
Spadki i darowizny
Ten testament wywołuje najwięcej sporów. Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok
Sądy i trybunały
Sędzia WSA ujawnia, jaki tak naprawdę dostęp do tajnych danych miał Szmydt