Dlaczego warto chronić wieloma prawami ten sam projekt

Poprzez uzyskanie kilku praw wyłącznych do tego samego produktu przedsiębiorca może w znaczący sposób zwiększyć zakres ochrony posiadanych przez siebie wartościowych rozwiązań.

Publikacja: 13.02.2024 02:00

Dlaczego warto chronić wieloma prawami ten sam projekt

Foto: Adobe Stock

Wydawałoby się, że dysponowanie jednym prawem wyłącznym chroniącym określony produkt jest wystarczającym zabezpieczeniem i nie jest potrzebne rozglądanie się za dodatkową ochroną. Takie podejście, choć w pewnych sytuacjach może być wystarczające, to jednak często nie jest optymalną strategią ochrony wartościowych rozwiązań danego przedsiębiorcy czy odpowiednim zabezpieczeniem biznesu bazującego na określonym dobru intelektualnym.

Należy rozdzielić w tym miejscu dwa przypadki mnogości praw, tj. gdy chronią one niezależne dobra niematerialne, np. szereg odrębnych patentów do rozwiązań zawartych w określonym produkcie (w tym przypadku chronione wynalazki, co do zasady będą niezależne od siebie, a równoległa ochrona uzasadniona jest możliwością „przejęcia” każdego rozwiązania z osobna). Drugi przypadek – i to na nim chciałbym się skupić – to ochrona tego samego dobra niematerialnego różnymi prawami własności intelektualnej, których zakresy ochrony się krzyżują. W szczególności dotyczy to wyglądu produktu i na takim przykładzie przedstawię cel poszczególnych regulacji.

Pozostało 88% artykułu

Treść dostępna jest dla naszych prenumeratorów!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach e-prenumeraty Rzeczpospolitej. Korzystaj z nieograniczonego dostępu i czytaj swoje ulubione treści w serwisie rp.pl i e-wydaniu.

Samorząd
Krzyże znikną z warszawskich urzędów. Trzaskowski podpisał zarządzenie
Prawo pracy
Od piątku zmiana przepisów. Pracujesz na komputerze? Oto, co powinieneś dostać
Praca, Emerytury i renty
Babciowe przyjęte przez Sejm. Komu przysługuje?
Spadki i darowizny
Ten testament wywołuje najwięcej sporów. Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok
Sądy i trybunały
Sędzia WSA ujawnia, jaki tak naprawdę dostęp do tajnych danych miał Szmydt