Już będąc dziewczynką w wieku szkolnym i przyswajając kanon lektur, nie mogłam wyjść ze zdumienia, że ponura sława wielce zasłużonego dla polskiej literatury kuratora szkolnego okręgu wileńskiego Nikołaja Nikołajewicza Nowosilcowa nie wpłynęła na władzę niesłusznie nazywaną ludową w latach 70. czy 80. Bo przecież gdyby wpłynęła, to kuratorów by nie powoływano, przynajmniej w szkolnictwie. Może wystarczyłby inspektor? Albo doradca do spraw? Potem jednak, na dalszych stopniach edukacji, spotkał mnie w szkole stan wojenny i nazwa funkcji oświatowego nadzorcy zaczęła się sprawdzać.