Krzysztof Adam Kowalczyk: Nasz egoizm gospodarczy będzie zdradą Ukrainy

Jeśli przed Ukrainą będziemy piętrzyć gospodarcze przeszkody i górę weźmie wyborcza kalkulacja polityków, nasz poraniony sąsiad ze Wschodu zapamięta to tak, jak Polacy „pomoc” sojuszników we wrześniu 1939 r.

Aktualizacja: 29.03.2024 06:06 Publikacja: 29.03.2024 04:30

Krzysztof Adam Kowalczyk: Nasz egoizm gospodarczy będzie zdradą Ukrainy

Foto: PAP/EPA/SERGEY KOZLOV

3 września 1939 r. rozentuzjazmowany tłum mieszkańców Warszawy skandował przed ambasadą Wielkiej Brytanii, bo Londyn wraz z Francją właśnie wypowiedzieli Niemcom wojnę, wypełniając sojusznicze zobowiązania wobec zaatakowanej trzy dni wcześniej Polski. Oczekiwano zmasowanego ataku na zachodnie rubieże Niemiec, ale zapadła cisza.

Ofensywa nie nastąpiła, bo nasi sojusznicy do wojny nie byli przygotowani, o czym świadczy choćby klęska Francji i rejterada żołnierzy brytyjskich za kanał La Manche dziewięć miesięcy później. Zachodowi przystąpienie do wojny we wrześniu 1939 r. może się jawić jako akt heroizmu, ale w Polsce stało się tylko symbolem naszego osamotnienia i zdrady sojuszników, co skrzętnie wykorzystywali w propagandzie PRL komuniści.

Dlaczego Ukraina jest coraz bardziej osamotniona

Piszę o tym teraz, bo widzę analogię do sytuacji Ukrainy, która już ponad dwa lata toczy walkę na śmierć i życie. I czuje się w niej coraz bardziej osamotniona, a za chwilę – oby nie – może się czuć oszukana, jak my 85 lat temu. Po fali poparcia i pełnego entuzjazmu zagrzewania do walki („walczycie nie tylko o swoją, ale i naszą wolność”) na Zachodzie – w tym i w Polsce – rośnie bowiem znużenie tą wojną. Po otwarciu europejskich rynków dla produktów ukraińskich do głosu dochodzą lobbies, którym owe produkty wchodzą w szkodę. Nieważne, czy w rzeczywistości, czy tylko we własnych wyobrażeniach. Nie pomaga np. tłumaczenie ekspertów, że ceny produktów rolnych – po skoku, gdy tranzyt przez Morze Czarne był zablokowany przez Rosjan – spadły nie tylko w Polsce, ale też na całym świecie po jego odblokowaniu, a nie w wyniku inwazji ziarna przez naszą granicę.

Czytaj więcej

Jakub Olipra: Jak zatrzymać rolnicze protesty?

Kampania wyborcza rządzi polityką gospodarczą wobec Ukrainy

Górę biorą emocje, a blokady i demonstracje rolników stają się elementem gry wyborczej. Nie bez powodu Polska i Francja, gdzie profesjonalnie zorganizowane protesty rolnicze zrobiły wielkie wrażenie na rządzących, kolędowały na forum unijnym za ograniczenie dostępu Ukraińców do naszego wspólnego rynku w ramach przedłużonej umowy handlowej. O tym, że problem rolnictwa nadal jest kością niezgody na linii Warszawa–Kijów, świadczą wyniki rozmów obu rządów przeprowadzonych 28 marca.

Czytaj więcej

Premier Tusk o imporcie z Ukrainy: „nikt nie uzyska 100 proc. satysfakcji"

Tak oto pomoc Ukrainie – a obok uzbrojenia najlepszą rzeczą, jaką możemy jej dać, jest dostęp do 450 mln unijnych konsumentów – staje się zakładnikiem w wyborach do europarlamentu. To samo dzieje się w USA, gdzie kilkadziesiąt miliardów dolarów, bez których zabraknie uzbrojenia przelewającym krew żołnierzom, stało się zakładnikiem zmagań między Donaldem Trumpem i Joe Bidenem przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.

Jak sprzeczność interesów wpłynie na negocjacje o akcesji Ukrainy do UE

A na horyzoncie mamy przecież rozmowy o akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej. Nie możemy zakładać naiwnie, że nie wypłyną kolejne sprzeczności interesów. Ale od ich rozwiązywania są negocjacje wiodące do ustanowienia np. okresów przejściowych, łagodzących niekorzystne efekty dla wspólnotowych branż. Sprzeczność interesów gospodarczych jest rzeczą normalną, ale to wspólny rynek i konkurencja dają większy efekt skali i podnoszą konkurencyjność całej gospodarki.

Czytaj więcej

Droga Ukrainy do Unii. Trudne warunki, niełatwe negocjacje

Skoro sami korzystamy z obecności w UE i 20 lat temu mimo wątpliwości zostaliśmy tu wpuszczeni, trudno, byśmy odmówili tego naszym sąsiadom, którzy widząc nasz sukces we Wspólnocie, zapragnęli go powtórzyć. Dzisiaj za to płacą ofiarą krwi. Jeśli im teraz będziemy piętrzyć przeszkody, jeśli górę weźmie wyborcza kalkulacja i egoizm, ryzykujemy, że nasz poraniony sąsiad ze Wschodu, którego milion obywateli mieszka pośród nas, będzie miał podobne poczucie zdrady, jakie nam towarzyszy od września 1939 r. I ktoś, jak niegdyś u nas komuniści, będzie to eksploatował politycznie.

3 września 1939 r. rozentuzjazmowany tłum mieszkańców Warszawy skandował przed ambasadą Wielkiej Brytanii, bo Londyn wraz z Francją właśnie wypowiedzieli Niemcom wojnę, wypełniając sojusznicze zobowiązania wobec zaatakowanej trzy dni wcześniej Polski. Oczekiwano zmasowanego ataku na zachodnie rubieże Niemiec, ale zapadła cisza.

Ofensywa nie nastąpiła, bo nasi sojusznicy do wojny nie byli przygotowani, o czym świadczy choćby klęska Francji i rejterada żołnierzy brytyjskich za kanał La Manche dziewięć miesięcy później. Zachodowi przystąpienie do wojny we wrześniu 1939 r. może się jawić jako akt heroizmu, ale w Polsce stało się tylko symbolem naszego osamotnienia i zdrady sojuszników, co skrzętnie wykorzystywali w propagandzie PRL komuniści.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację