Pamięć polityczna

Patrick Modiano pisze, jakby szeptał, ale ten jego cichy głos dotyczy ważnej sprawy – tego, jak myślimy o sobie i jak tym myśleniem manipulujemy.

Aktualizacja: 17.01.2015 07:07 Publikacja: 17.01.2015 00:00

Pamięć polityczna

Foto: EAST NEWS

Nie ma co udawać: ubiegłoroczny literacki Nobel dla francuskiego pisarza Patricka Modiano zdziwił niemal wszystkich, którzy interesują się literaturą. No, może nad Sekwaną nie było to aż takie zaskoczenie jak gdzie indziej, bo tamtejsza prasa wymieniała w kontekście nagrody jego nazwisko. Ale nigdy się nie dowiemy, czy to skutek przecieku informacji z kręgów zbliżonych do Akademii Szwedzkiej, czy też spekulacji opierających się na tym, że Modiano ma tę samą agentkę literacką co – jeszcze bardziej zaskakujący – francuski noblista sprzed kilku lat Jean Marie Le Clézio.

Francuzi Francuzami, ale czytelnicy na świecie nie mieli pojęcia, kim jest Modiano i czym sobie zasłużył na najważniejszą nagrodę literacką świata. Oczywiście, nie jest to pierwszy przypadek, gdy Akademia Szwedzka zaskoczyła swoją decyzją, której uzasadnienie (laureat został wyróżniony „za kunszt pamiętania i dzieła, w których ukazał najbardziej nieuchwytne losy ludzkie i odkrył świat czasu okupacji") nie wydawało się przekonujące. Pojawiło się też porównanie twórczości Modiano do klasycznego cyklu Marcela Prousta, która to proza dla dzisiejszego czytelnika ekscytująca nie jest, a mówiąc wprost: omija on ją dość szerokim łukiem. Oczywiście ze szkodą dla siebie, ale nikt już dzisiaj nic nie poradzi na to, że oczekujemy narracji szybkiej, takiej, która raczej bawi, niż zmusza do zadumy. Takiej, która porywa akcją, a nie kunsztownością opisów. Idealnym wyborem wydawał się wszystkim poprzedni noblista Mario Vargas Llosa, a nie Modiano, znany tylko specjalistom i doceniany przez wyrafinowanych koneserów literatury.

Zapomniany sen

Ten i ów wygrzebał jednak z pamięci jakiś tytuł powieści, bo szybko się okazało, że w latach 80. i 90. ubiegłego wieku wydano w Polsce kilka utworów tego pisarza, ale mało kto potrafił sobie przypomnieć, o co w nich chodziło. Nic dziwnego: w tej prozie nie ma fajerwerków słownych, nie ma „ognia", krzyku. Można powiedzieć, że to proza zapisująca szept i opisująca sytuacje, o jakich przez dziesięciolecia mówi się szeptem. Nie ma też wartkiej akcji – jest natomiast wydobywanie z pamięci tego, co wcześniej zostało skazane na zapomnienie, wyparte z niej przez bohaterów i narratorów. Nawet więc jeśli przywracane wspomnienia układały się w opowieści o dramatach, jeśli pisarz dokładał elementy romansu czy czarnego kryminału, to te dramaty czytelnik oglądał jakby przez mgłę, niewyraźnie i w sposób, który nie pozwalał mu się do nich zbliżyć. Nic więc dziwnego, że narzucony przez Modiano narracyjny dystans sprawiał, że jego proza dość szybko gubiła się w pamięci czytelnika jak zapominany sen.

Może to porównanie odsłania kulisy przyznania właśnie Patrickowi Modiano Nagrody Nobla? Może członkowie Akademii Szwedzkiej doszli do wniosku, że mówi on o tak ważnych sprawach, że nie zasługują one na utonięcie w naszej zbiorowej niepamięci. I może polscy wydawcy podzielają tę opinię, bo do księgarń błyskawicznie trafiły wznowienia powieści Modiano, a także jedna dotychczas u nas niewydana. Teraz nawet ci, którzy wcześniej nie mieli okazji poznać twórczości ubiegłorocznego noblisty, mogą sobie o niej wyrobić własną opinię. Wprawdzie te sześć powieści to zaledwie czwarta część prozatorskiego dorobku pisarza – który oprócz tego jest autorem scenariuszy filmowych, tekstów piosenek i utworów dla dzieci – ale daje dobre wyobrażenie o tym, co Modiano pisze. Adam Thirlwell miał rację, stwierdzając w „Guardianie", że jest on prawdopodobnie najbardziej powtarzalnym powieściopisarzem w światowej literaturze.

Co powtarza? Rzecz pozornie banalną: że pamięć zamazuje przeszłość i że sami chętnie korygujemy jej zawartość, by poczuć się lepiej. Lecz kiedy przypomnimy sobie, jak i kiedy Modiano debiutował, to te stwierdzenia nabierają innego wymiaru. Bo choć wspomnienia generalnie są sprawą indywidualną dla każdego z nas, to istnieje też coś, co nazywane bywa pamięcią zbiorową i co podlega rozmaitym manipulacjom. I to już jest sprawa polityczna, bo z tego bierze się tzw. polityka historyczna, która bywa skutecznym narzędziem kształtowania opinii.

Modiano od chwili swojego debiutu w 1968 roku rozgrzebuje tę francuską pamięć zbiorową i za pomocą subtelnych, wyciszonych powieści podkłada pod nią ładunki wybuchowe. Głównym celem jego ataku był wykreowany przez gaullistów w latach powojennych mit, że Francuzi  jak jeden mąż stawili okupantowi zdecydowany opór i mają powody do dumy, ba, że należy się im miejsce wśród państw, które wniosły największy wkład w rozprawienie się z hitleryzmem.

Urodzony w 1945 roku Modiano, spotykając się z taką propagandą, konfrontował ją z relacjami swoich najbliższych. A w domu poznawał zupełnie inny obraz okupacyjnej rzeczywistości. Jego matka była Belgijką, a ojciec Żydem mającym włoskie korzenie. W kraju, którego administracja kolaborowała z nazistami, ludziom o takim pochodzeniu rzadko udawało się przeżyć. Jemu akurat się udało, mimo że trafił do obozu koncentracyjnego. Sam pisarz mówi, że jest produktem okupacji, tego – jak to określa – dziwacznego okresu, który spowodował, że spotykali się ze sobą ludzie, którzy w innych warunkach nie mieli na to szansy, i zdarzało im się mieć ze sobą dzieci.

Należał więc Modiano do pokolenia, które – jak to nazwał „The Economist" w komentarzu ponoblowskim – było dręczone przez rodziców niewyrażoną wprost traumą. To jest właśnie generacja, która wywołała rewoltę w maju 1968 roku, szczególnie burzliwą we Francji. W jakimś stopniu musiała ona być odreagowaniem napięcia między tym, co oficjalne, i tym, czego się można było dowiedzieć o kolaboracji, o rządzie Vichy i różnych innych wstydliwych sprawach.

Puzzle wspomnień

I w tymże 1968 roku, wiosną, ukazała się debiutancka powieść niespełna 23-letniego pisarza „La Place de l'Etoile", która stała się fundamentem całej jego twórczości i której podstawą było literackie rozliczenie się z francuskimi mitami na temat okupacji. Nie wiadomo, czy w innym momencie historycznym powieść zostałaby dostrzeżona, ale to był czas buntu młodych przeciwko mieszczańskiemu samozadowoleniu.

Modiano nie atakował zakłamania z lewackich pozycji, jak to robili jego rówieśnicy na barykadach, ale w imię prawdy. Z tego pierwszego okresu jego twórczości wydano w Polsce powieść „Nawroty nocy" (1969). Jest okupacja, ale grupa kryminalistów, szemranej arystokracji i różnych innych ciemnych typów bawi się na całego. Przy okazji kolaboruje z policją, tropiąc ruch oporu oraz Żydów, i dzięki temu się bogaci. W tym środowisku obraca się 20-latek wykorzystywany jako podwójny agent, który w pewnym momencie zaczyna mieć wyrzuty sumienia i podejmuje próbę wyrwania się z tego zaklętego kręgu. To był mocny i niewygodny dla opinii publicznej przekaz, bo Francuzi chcieli po prostu zapomnieć o takich niechlubnych epizodach ze swojej historii. Proza Modiano im na to nie pozwalała i wydobywała je z zapomnienia.

Im więcej lat mijało od okupacji, tym bardziej przekaz jego kolejnych powieści się uniwersalizował. W wyróżnionej prestiżową Nagrodą Goncourtów powieści „Ulica ciemnych sklepików" (1978) narrator, którego pamięć ogarnia tylko ostatnie dziesięć lat życia, mozolnie tropi swoją przeszłość i odsłania przeżycia z czasu okupacji, gdy z przyjaciółką usiłował się przedostać nielegalnie z Francji do Szwajcarii i został oszukany oraz ograbiony przez rzekomych przewodników. W późniejszej o kilka lat „Zagubionej dzielnicy" nawet takich epizodycznych odniesień do II wojny światowej już nie ma. Angielski autor powieści sensacyjnych, rówieśnik Modiano, przyjeżdża do Paryża i wracają do niego wspomnienia zdarzeń sprzed 20 lat. Okazuje się, że jest Francuzem, który uciekł przed swoją przeszłością. Znów czytelnik ma okazję śledzić zawiły proces wydobywania tego, co zapomniane i o czym bohater myśli: „Nie chciałem pamiętać o tym życiu, o ludziach, których kiedyś znałem".

Tu już nie wojenna trauma jest głównym tematem, ale manipulacja pamięcią. Podobnie jak w powieści „Perełka" (2001), której bohaterka widzi na paryskiej stacji metra kobietę podobną do swojej matki. Przez lata była przekonana, że tamta nie żyje. Teraz boi się konfrontacji z faktami. Szuka śladów matki w pamięci, zbiera strzępki wspomnień, chce zrekonstruować swoją tożsamość i wszystko to wytrąca ją z życiowej równowagi, ale prowadzi do nowego początku w jej życiu.

W swoich nowszych powieściach Modiano nie jest już „poetą okupacji", jak nazwał go Rupert Thomas. Od jakiegoś czasu opowiada czytelnikom o tym, jak delikatną sprawą jest pamięć ludzka, jak łatwo nią manipulować i jak ze wspomnień tworzymy obraz samych siebie. Czy to jako pojedynczy ludzie, czy też jako zbiorowość.

Nie ma co udawać: ubiegłoroczny literacki Nobel dla francuskiego pisarza Patricka Modiano zdziwił niemal wszystkich, którzy interesują się literaturą. No, może nad Sekwaną nie było to aż takie zaskoczenie jak gdzie indziej, bo tamtejsza prasa wymieniała w kontekście nagrody jego nazwisko. Ale nigdy się nie dowiemy, czy to skutek przecieku informacji z kręgów zbliżonych do Akademii Szwedzkiej, czy też spekulacji opierających się na tym, że Modiano ma tę samą agentkę literacką co – jeszcze bardziej zaskakujący – francuski noblista sprzed kilku lat Jean Marie Le Clézio.

Francuzi Francuzami, ale czytelnicy na świecie nie mieli pojęcia, kim jest Modiano i czym sobie zasłużył na najważniejszą nagrodę literacką świata. Oczywiście, nie jest to pierwszy przypadek, gdy Akademia Szwedzka zaskoczyła swoją decyzją, której uzasadnienie (laureat został wyróżniony „za kunszt pamiętania i dzieła, w których ukazał najbardziej nieuchwytne losy ludzkie i odkrył świat czasu okupacji") nie wydawało się przekonujące. Pojawiło się też porównanie twórczości Modiano do klasycznego cyklu Marcela Prousta, która to proza dla dzisiejszego czytelnika ekscytująca nie jest, a mówiąc wprost: omija on ją dość szerokim łukiem. Oczywiście ze szkodą dla siebie, ale nikt już dzisiaj nic nie poradzi na to, że oczekujemy narracji szybkiej, takiej, która raczej bawi, niż zmusza do zadumy. Takiej, która porywa akcją, a nie kunsztownością opisów. Idealnym wyborem wydawał się wszystkim poprzedni noblista Mario Vargas Llosa, a nie Modiano, znany tylko specjalistom i doceniany przez wyrafinowanych koneserów literatury.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Luna, Eurowizja i hejt. Nasz nowy narodowy sport
Plus Minus
Ubekistan III RP
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności