W komnacie siedzi trzech wielkich ludzi: król, kapłan i bogacz, który ma złoto. Między nimi stoi najemnik, pozbawiony znaczenia człowiek o podłym pochodzeniu i niewielkim rozumie. Każdy z możnowładców rozkazuje mu zabić pozostałych dwóch. Król mówi: „Zrób to, albowiem jestem prawowitym władcą" kapłan: „Zrób to, gdyż rozkazuje ci w imieniu bogów", a bogacz: „Zrób to, a całe złoto będzie należało do ciebie". Powiedz mi, kto ocali życie, a kto zginie?" – takie pytanie zadaje George R.R. Martin w swojej słynnej sadze „Pieśń lodu i ognia" znanej też jako „Gra o tron" ustami swojego bohatera Varysa. I odpowiada: władzę ma ten, kogo ludzie uważają za sprawującego władzę.
Czytaj także: Gersdorf na urlopie do 19 lipca. Iwulski: jest plan, by wróciła na stanowisko I prezesa SN
Zagadka lorda Varysa przypomniała mi się w chwili, gdy znaczące zmiany personalne dotykają Sąd Najwyższy i pojawia się kwestia obsadzenia stanowiska pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Mamy bowiem właśnie do czynienia z punktem kulminacyjnym konfliktu o Sąd Najwyższy, co jest ostatnim aktem dramatu w wojnie o sądy.
Klucz w przepisach przejściowych
Nowa ustawa o SN, która weszła w życie 3 kwietnia i była od tej pory już dwukrotnie nowelizowana, zakłada obniżenie do 65 lat wieku spoczynkowego sędziów tego sądu. I nie byłoby w tym nic złego, bo konstytucja zakłada określenie wieku spoczynkowego sędziów przez ustawę, a wiek 65 lat dotyczy zarówno sędziów sądów powszechnych, jak i obywateli w powszechnym systemie emerytalnym. Ale pojawił się problem związany z przepisami przejściowymi dotyczącymi sędziów, którzy 65 lat ukończyli przed wejściem w życie ustawy. Zamiast oświadczenia o zamiarze dalszego orzekania – jak w przypadku zatrudnienia każdego pracownika – przewidziano bardzo wątpliwą procedurę składania wniosku do prezydenta, który dowolnie mógłby decydować o utrzymaniu sędziego w służbie. W toku negocjacji z Komisją Europejską dodano jeszcze opinię Krajowej Rady Sądownictwa. Innymi słowy, każdy obywatel ma prawo przejść na emeryturę, a sędzia SN ma obowiązek – o ile prezydent mu nie zezwoli na dalsze orzekanie.
Sędziowie SN zareagowali na ten dziwny przepis w sposób zróżnicowany. Troje skorzystało z możliwości wcześniejszego odejścia w stan spoczynku. Dziesięciu nie złożyło żadnego wniosku, w związku z czym przeszli w stan spoczynku 4 lipca. I tu sporu nie ma. Kolejnych 9 sędziów złożyło wnioski o dalsze orzekanie, w trybie przewidzianym ustawą. Na chwilę pisania tego tekstu są one na etapie opiniowania przez KRS. Najciekawsza jest jednak sytuacja prawna sędziów, którzy złożyli oświadczenia o chęci dalszego orzekania, ale nie w trybie ustawy, lecz bezpośrednio na podstawie konstytucyjnej zasady nieusuwalności sędziów. Tak zrobili m.in. prezesi SN Stanisław Zabłocki i Józef Iwulski. No i jest wreszcie kazus pierwszej prezes SN, która nie złożyła żadnego oświadczenia, uznając, że konstytucja gwarantuje jej dokończenie 6-letniej kadencji bez żadnych dodatkowych oświadczeń i wniosków.