Po 18 dniach (a właściwie trzech weekendach) od światowej premiery „Diuna: Część druga” zarobiła w kinach całego świata 494,7 mln dolarów. 205,3 mln film zarobił na rynku amerykańskim (USA plus Kanada), 289,4 na pozostałych światowych rynkach. Przy czym trzeba zaznaczyć, że w kilku ważnych krajach, głównie azjatyckich, dzieło Denisa Villeneuve’a weszło na ekrany z opóźnieniem. W ostatnim tygodniu Villeneuve pojawił się w Chinach, gdzie również jego film bije już rekordy powodzenia – po dziesięciu dniach (dwóch weekendach) ma już na koncie ponad 36 mln dolarów.

„Diuna: Część Druga” odnosi także sukcesy frekwencyjne w Polsce, już po drugim weekendzie zgromadziła ona ponad milion widzów. 

Film Villeneuve’a ożywia tegoroczny rynek filmowy, który w pierwszych dwóch miesiącach nie notował dobrych rezultatów. Zajmujący drugie miejsce film „Kung Fu Panda” ma na światowym koncie 176 mln dolarów, trzeci – „Bob Marley – One Love” Reinalda Marcusa Greena 169 mln. W tym roku jeszcze tylko dwa tytuły przekroczyły wpływy w wysokości 100 mln dolarów. To „Pszczelarz” Davida Ayera i „Wredne dziewczyny” Marka Watersa. 

Czytaj więcej

„Diuna”: Jakie błędy książki Franka Herberta powiela film Denisa Villeneuve'a

„Diuna: Część druga” zbiera jednocześnie bardzo dobre recenzje, umacnia też pozycję na rynku Timothee Chalameta, który równie dobrze sprawdza się w kinie niszowym, artystycznym, jak i w wielkich blockbusterach. Dziś już krytycy piszą, że druga część „Diuny” będzie miała szansę na nominacje i nagrody w przyszłorocznym wyścigu Oscarowym. I to nie tylko w kategoriach technicznych. A Denis Villeneuve pracuje już podobno nad częścią trzecią.