Aż 71 proc. mieszkańców Unii Europejskiej zapowiada więc, że w czerwcu pójdzie głosować w wyborach europejskich – wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie Brukseli. Mowa o wzroście aż o 10 punktów procentowych w stosunku do głosowania z 2019 roku.
Listę krajów, gdzie można spodziewać się najwyższej frekwencji, otwierają Holandia, Niemcy i Irlandia, a zamykają ją tradycyjnie eurosceptyczne Czechy, a także Bułgaria i Słowacja. Jednak Polsce bliżej już tu do krajów starej Unii niż naszych dawnych towarzyszy z bloku wschodniego. Aż 63 proc. Polaków deklaruje zainteresowanie nadchodzącymi wyborami, o 11 punktów procentowych więcej niż przed pięciu laty. To także więcej niż średnio w Unii.
Listę krajów, gdzie można spodziewać się najwyższej frekwencji, otwierają Holandia, Niemcy i Irlandia, a zamykają ją tradycyjnie eurosceptyczne Czechy, a także Bułgaria i Słowacja
Rzecz zaskakująca w kraju słynącym z niskiej frekwencji, aż 70 proc. Polaków zapowiada też, że pójdzie głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego za dwa miesiące. W podobnym sondażu w 2019 roku tylko 52 proc. z nas deklarowało, że pofatyguje się, aby wziąć udział w wyborach europejskich.
To nie jest w zjednoczonej Europie zjawisko odosobnione. 81 procent respondentów w krajach UE 27 przyznaje, że głosowanie na eurodeputowanych stało się ważniejsze z powodu „kontekstu międzynarodowego”. Czyli wojen w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie czy asertywnej postawy chińskiego reżimu.